Dzisiejsze uroczystości upamiętniające rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego przebiegły w sposób godny. I to mocno zdezorientowało dziennikarza TVN24 i jego gościa prof. Radosława Markowskiego. Ich rozmowa w studio miała być na poważnie, a wyszło kabaretowo. A tak mocno nasłuchiwali „buczenia”...
Stacja TVN24 nadawała „na żywo” relację spod pomnika Gloria Victis, gdy wieńce składali przedstawiciele władz państwowych. Wśród nich prezydent Bronisław Komorowski, premier Donald Tusk, prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Był też Władysław Bartoszewski. Pomimo prowokacyjnych słów tego ostatniego na łamach „Gazety Wyborczej”, mających zaognić sytuację podczas uroczystości, przebiegły one spokojnie, w sposób godny uczczono pamięć powstańców.
To najwyraźniej zaskoczyło Piotra Marciniaka, który razem ze swym gościem innym profesorem - powszechnie znanym z obiektywnej oceny politycznej rzeczywistości – Radosławem Markowskim, próbowali omówić dzisiejsze wydarzenia w Warszawie.
Przepraszamy czytelników portalu niezalezna.pl, ale nie da się wiernie odtworzyć tego show, które w założeniu miało być poważną dyskusją. Niestety, nie wyszło.
Kilka krótkich cytatów:
Najpierw red. Marciniak zagaił temat, ale od razu ukierunkował na właściwy temat:
Tutaj (Powązki – dop red.) przez dziesiątki lat zbierali się warszawiacy zupełnie nieoficjalnie, od lat już bardzo oficjalnie, a od kilku lat niezupełnie w zgodzie. Bo stało się to także miejsce, miejscem bieżących demonstracji politycznych, było buczenie, były gwizdy. Stąd obawy jak będzie w tym roku.
Dziennikarz TVN przyznał, że dzisiaj obeszło się bez incydentów, ale… No właśnie, musiało być „ale”. Przyznał, że podczas składania wieńców przez Komorowskiego i Gronkiewicz-Waltz było spokojnie. A jak pojawił się Tusk i Bartoszewski? Uwaga, na to co powiedział redaktor Marciniak:
- Mnie się wydaje, że tam w tle jakieś głosy słyszałem – próbował drążyć temat, ale po kilku mało składnych zdaniach przestał. Tak łatwo jednak nie zrezygnował. Po przedstawieniu gości (Markowskiego i europosła Marka Migalskiego) odkrył jeszcze jeden ważny szczegół. Znowu trzeba posłużyć się cytatem.
– O Godzinie W pokazywaliśmy centrum Warszawy, wtedy kiedy zabrzmiały syreny alarmowe, tam zatrzymali się ludzie, zatrzymali się przechodnie, zatrzymały się samochody, ale widzieliśmy też ogień, wydaje mi się tam też widzieliśmy race.
„Widzieliśmy też ogień” – Marciniak widział płonącą Warszawę, czy tak plótł trzy po trzy, nie wiadomo po co?
Nie był w tym osamotniony. Na pomoc ruszył prof. Markowski, który ogłosił:
„wygląda na to, że w tym roku było trochę lepiej, niż poprzednich latach”. Mówił, że mu wstyd, że nie czas na spory, o zawłaszczaniu „tego wydarzenia” (sic!).
- Ja akurat należę do tych, którzy, z całym szacunkiem odnosząc się do wszystkich powstańców, mam wielką wątpliwość co do sensowności tego wydarzenia – stwierdził Markowski.
Mówił o Powstaniu Warszawskim. I więcej nie trzeba cytować pana profesora.
OBEJRZYJ NAGRANIE
Źródło: niezalezna.pl
Grzegorz Broński