Gdy pisałem, że III wojna światowa już trwa, uchodziłem za oszołoma, dziś za przygłupa powinien uchodzić ten, kto jeszcze tego nie zauważył. Świat kiedyś zamknął oczy na to, że bez sojuszu z sowiecką Rosją niemiecka III Rzesza nie rozpętałaby wojny na skalę światową, bo tak mu było wygodniej. A za dobrowolną ślepotę Zachodu zapłaciliśmy my – Polacy, Ukraińcy, Gruzini, Bałtowie, Azerbejdżanie... Wyliczać można długo, ale może pora powiedzieć – DOŚĆ!
Wojna na Ukrainie niezależnie od jej wyniku przeorze całą europejską politykę, a w całkowicie nowej sytuacji wygra ten, kto potrafi z tego ognia najskuteczniej wyciągnąć nawet bardzo gorące kasztany. My takie narzędzie w odróżnieniu od całej Europy Zachodniej i Południowej już mamy - nazywa się Międzymorze. Z tej wielkiej geopolitycznej idei marszałka Piłsudskiego, która przed wojną nie miała wielkich szans powodzenia, zrealizowane zostało porozumienie o głównie ekonomicznym wymiarze, ale to było też p r z e d w o j n ą.
Kremlowi zabrakło cierpliwości i ku konsternacji niemieckiego sojusznika przedwcześnie zrzucił maskę, ukazując światu nam znaną od wieków zdziczałą mordę perwersyjnego mordercy. Pogrążona w seksideologiach Europa nagle dowiedziała się, że dla Putina 58 płci nie ma znaczenia, bo chce wymordować wszystkich, niezależnie od obranej tożsamości. Szok trwa, ale w Paryżach i Madrytach, a my musimy myśleć nie o nich, lecz o sobie! Oni się przez dekady rozbrajali fizycznie i mentalnie, my musimy wykonać skokowy postęp w osiągnięciu stosownie odstraszającej siły Wojska Polskiego.
Możliwe są dwa rozwiązania wojny na Ukrainie: albo nasi bracia oprą się Moskalom, albo Rosja stanie (pytanie, czy na długo) na całej naszej granicy wschodniej. Pierwsza większa klęska Rosji uruchomi efekt domina we wszystkich częściach byłego imperium, co powinniśmy natychmiast wykorzystać, wspólnie z Litwą likwidując kaliningradzki wrzód, a wspólnie z Ukrainą dokończyć dzieła roku 1920, zwieńczywszy je denazyfikacją Rosji. Niech Moskale wrócą do statusu Moskowi z granicami z czasów, no – bądźmy wielkoduszni! – Iwana Groźnego.
Po zwycięstwie Ukrainy oczywiste jest jej wejście do Trójmorza, przekształconego w pakt polityczno-obronny przewyższający europejski potencjał militarny – już teraz, przed zasileniem amerykańskimi czołgami Abrams, WP dysponuje np. większą liczbą czołgów niż Niemcy, Francja i Włochy razem wzięte.
A w przypadku, nie daj Bayraktar, pojawienia się kacapów nad Bugiem, trzeba będzie się modlić o nowy Cud nad Wisłą i zbroić się trzy razy szybciej. Ale coś mi mówi, że po tym, jak wielokrotnego pogromcę Moskali i współautora wielkiego zwycięstwa Rzeczypospolitej pod Chocimiem w 1621 r. hetmana kozackiego Petro Konaszewycza-Sahajdacznego Cerkiew prawosławna Ukrainy nie tylko kanonizowała, ale uczyniła go patronem Sił Zbrojnych Ukrainy – coraz bliższy jest teraz Cud nad Dnieprem!