Pierwszą emocją Donalda Tuska, pana Millera po opublikowaniu raportu o katastrofie smoleńskiej jest strach - stwierdziła posłanka Joanna Lichocka na antenie TVP Info. Jak ujawniła w programie #Jedziemy, wspomniany strach przenoszony jest również na część współpracujących z Platformą Obywatelską dziennikarzy.
Wczoraj podkomisja do ponownego zbadania wypadku lotniczego z 10 kwietnia 2010 r. zaprezentowała "Raport z badania zdarzenia lotniczego z udziałem samolotu Tu-154M nr 101 nad lotniskiem Smoleńsk Siewiernyj na terenie Federacji Rosyjskiej". Zdaniem ekspertów do tragedii doszło za sprawą dwóch eksplozji spowodowanych materiałami wybuchowymi.
Temat raportu był poruszany dziś na antenie TVP Info w programie #Jedziemy. Gościem Michała Rachonia w rozmowie politycznej była Joanna Lichocka (PiS). Zdaniem posłanki raport jest wersją bardziej prawdopodobną, niż to "co przedstawiali ludzie Putina i Tuska". Jak dodała, ma nadzieję, że dokument zostanie przedstawiony Europejskiemu Trybunałowi Praw Człowieka. Zwróciła również uwagę na próbę dyskredytacji nowych informacji.
"To z czym mamy do czynienia w tej chwili, z tym szumem medialnym, widzimy, że jest to próba paniczna, gorączkowa storpedowania tego, co Polacy mogli się wczoraj dowiedzieć. Szczerze mówiąc, budzi to zażenowanie - to, jak politycy i media starają się bronić siebie samym przed prawą i jej konsekwencjami. Jak walczą o rosyjską wersję wydarzeń. Jak walczą o to, żeby kremlowska propaganda wygrywała"
- stwierdziła Lichocka.
Posłanka dodała, że w całej medialnej dyskusji używane są argumenty emocjonalne, oszczerstwa i m.in. czepianie się poziomu animacji. "To jest poziom taki, który ma odwracać uwagę od meritum, a nie podjąć dyskusję" - stwierdziła. Zdaniem polityk, takie argumentację podyktowane są obawą przed konsekwencjami.
"Pierwszą emocją Donalda Tuska, pana Mullera jest strach. Przecież w jakim świetle ten raport stawia tych ludzi. W jakim świetle stawia Donalda Tuska, który doprowadził do rozdzielenia wizyt w Smoleńsku. W jakim świetle stawia pana Mullera, który pilnował, żeby jego raport był bardzo podobny do tego co podyktowano na Kremlu. To jest hańba na wieki"
- oceniła.
"To, że część z materiałów dostępnych w raporcie była w świadomości zarządu Donalda Tuska, pokazuje pod jak wielkim naciskiem, ci ludzie musieli tam kłamać. Zaprzeczali oczywistym faktom. (...) Nie wiem czego się bali, dlaczego część dziennikarzy boi się mówić co myślą". - mówiła. Jak dodała, z jej prywatnych rozmów wynika, że presja strony, "która służy Kremlowi" zastrasza dziennikarzy.
Jak stwierdziła - "Część dziennikarzy boi się mówić jak jest. Boi się pisać jak wiedzą, że prawdopodobnie tak jest. Ich szefowie podporządkowani są politykom Platformy Obywatelskiej, ich sojusznikom z zagranicy."