Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Czas na prawdę

Należy docenić wagę deklaracji, którą podpisali polscy hierarchowie Kościoła rzymskokatolickiego i ukraińscy zwierzchnicy Kościoła greckokatolickiego dotyczącą ludobójstwa na Wołyniu. To na pewno ważny i bardzo potrzebny krok na drodze do pojednania.

Należy docenić wagę deklaracji, którą podpisali polscy hierarchowie Kościoła rzymskokatolickiego i ukraińscy zwierzchnicy Kościoła greckokatolickiego dotyczącą ludobójstwa na Wołyniu. To na pewno ważny i bardzo potrzebny krok na drodze do pojednania. Niewybaczalnym błędem wobec ofiar straszliwych masakr z 1943 r. oraz ich rodzin byłoby uznanie, iż to gest zamykający sprawę. Wierząc w szczerość intencji duchownych z Ukrainy, należy jednak pamiętać o zaangażowaniu wielu z nich w upamiętnianie członków OUN-UPA czy wręcz budowaniu ich kultu. Uczestnikiem uroczystości podpisania deklaracji był metropolita lwowski obrządku greckokatolickiego, abp Igor Woźniak. Dokładnie ten sam, który uczestniczył w odsłonięciu pomnika Bandery we Lwowie. Ów hierarcha mówił wówczas o prawdziwym bohaterstwie przywódcy OUN, o tym, iż na wartościach reprezentowanych przez kata Polaków powinni swą tożsamość budować współcześni Ukraińcy. Arcybiskup Woźniak co roku uczestniczy w świętowaniu urodzin Stepana Bandery. Podlegli mu księża święcą obeliski upamiętniające członków UPA, także tam, gdzie w straszliwych męczarniach ginęli z ich rąk nasi rodacy. Takie działania stoją, rzecz jasna, w sprzeczności z treścią podpisanej deklaracji i uniemożliwiają prawdziwe pojednanie. A naszym obowiązkiem jest stanie na straży pamięci zamordowanych bez względu na okoliczności i chwilowe korzyści. Zbrodnia niepotępiona i nierozliczona jest rezerwuarem następnych niegodziwości. Ułuda pojednania, nawet nie wiem jak niewinnie wyglądająca, będzie generowała kolejne zło. W sprawie ludobójstwa na Wołyniu, którego 70. rocznicę właśnie wspominamy, zbiór niegodziwości jest i tak aż nadto obfity. Teraz czas na prawdę.

 



Źródło: Gazeta Polska

Katarzyna Gójska-Hejke