Gdy w 1973 r. miało dojść do słynnego meczu Anglia–Polska na Wembley, mój wuj, mieszkający od czasów II wojny światowej w Londynie, założył się ze swoim 15-letnim synem o funta, że nasi wyeliminują Anglików. Prawie nikt w to nie wierzył. Wuj wygrał, a Polacy w Londynie, na których mieszkańcy Wysp patrzyli zazwyczaj jak na pełnych pretensji dziwaków, mogli wyżej unieść głowy.
To dla polskiej społeczności był bardzo ważny moment, ważniejszy, niż komukolwiek mogłoby się wydawać.
Minęło 40 lat. W ogniskującym uwagę całego nie tylko sportowego świata turnieju wimbledońskim świetnie spisują się reprezentanci Polski.
Nigdy wcześniej nie zdarzyło się tak, aby do najlepszej szesnastki turnieju awansowało aż troje biało-czerwonych. W Londynie mieszka obecnie co najmniej kilkaset tysięcy Polaków. Nie zawsze są tam dobrze traktowani. Dla nich sukcesy naszych na wimbledońskiej trawie mogą oznaczać łatwiejszą pracę, szacunek sąsiadów i wysoko podniesione głowy. Nie do przecenienia.
Źródło: niezalezna.pl,Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Igor Szczęsnowicz