Rokiem Pańskim od ponad 2000 lat chrześcijanie określają bieżący, ale i kolejny nadchodzący rok. W ostatnich dekadach jednak, a zwłaszcza w kilku ostatnich latach, zaczyna człowiek mieć wrażenie życia w czasach apokaliptycznych, gdy z pomocą Antychrysta światem zarządza jego książę – Szatan.
Co prawda wiadomo z Pisma, że jego panowanie jest tylko tymczasowe, ale powiedziano tam, że powtórne przyjście Chrystusa zostanie poprzedzone straszliwą wojną dobra ze złem, a jak wojna, to i ofiary, więc za diabła nie chcemy tego narastającego wokół zła dostrzegać. Jednakże człowiekowi rozumnemu nie przystoi taktyka strusia, lecz podjęcie wyzwania i wzięcie udziału w walce. To samo dotyczy naszej ojczyzny, która u progu kolejnego roku, zapowiadającego się raczej jako Anno Diaboli, musi stawić czoła wyzwaniom nowym chyba tylko dla jej najmłodszego pokolenia.
Spróbujmy więc przeanalizować sytuację w skali geopolitycznej, posiłkując się opiniami starych wyg sztabowych, dysponujących profesjonalną wiedzą prawdziwych strategów. Tu nas może czekać pewna niespodzianka, bo np. w podsumowaniu roku dokonanym przez prof. Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego znajdziemy tezy głoszone przeze mnie na tych łamach od dawna, i to w równie ostrej formie. Byłem niekiedy strofowany przez szanowną redakcję za pisanie zbyt brutalnie o budowaniu przez Niemcy nowej, z założenia antypolskiej Rzeszy, o montowaniu nowego Monachium czy Jałty, o piątej kolumnie już nie pożytecznych idiotów, ale zdrajców, o przekształcaniu się UE w Związek Socjalistycznych Republik Europejskich. To prawda, używałem wyjątkowo mocnych określeń, bo uważałem, że odpór dawany zalewającej nas fali lewactwa, imperialnych pretensji sąsiadów i zgnilizny wewnętrznej jest zdecydowanie za słaby.
Ostatnio podszywające się pod najszlachetniejsze motywy łotry zaczęły w przyspieszonym tempie gubić lub wręcz zrzucać coraz bardziej niewygodne maski, wskutek czego najłagodniejsi obserwatorzy sceny politycznej, nie wyłączając nawet co uczciwszych i bystrzejszych „symetrystów”, zmuszeni zostali do nazywania zjawisk po imieniu i sięgania po argumenty i styl, którym wcześniej szermowałem raczej w odosobnieniu.
Mówię oczywiście o publicystyce „oficjalnej”, czyli ukazującej się w gazetach lub na renomowanych portalach, bo jeśli chodzi o moich korespondentów i czytelników internetowych, to ich moja „brutalność” nie szokowała. Często też pobudzali mnie twórczo swoimi refleksjami. Nieraz w moich artykułach powoływałem się na celne zdanie tego czy innego „frienda”, więc korzystając z okazji, chcę im wszystkim wyrazić wdzięczność za inspiracje do wielu moich tekstów.
Weźmy choćby taką myśl internauty kryjącego się pod nickiem Józef Hydraulik, który w krótkich żołnierskich słowach objaśnia skrajnie niesprawiedliwe ataki na Polskę nie tylko ze strony jawnych wrogów ze Wschodu, lecz także „sojuszników” z Zachodu:
„Poniekąd rozumiem determinację świata w chęci unicestwienia Polski. Dla wszystkich jest nieskończonym wyrzutem sumienia. Dla szwabów jesteśmy rejestrem ich zbrodni. Dla Rosji podobnie. Dla Zachodu jesteśmy dokumentem ich zdrady. Dla UE jesteśmy lustrem ich hipokryzji...”.
Hydraulik i profesor mówią więc jednym głosem, przecież to o konsekwencjach powyższej konstatacji pisze Przemysław Żurawski vel Grajewski: „Polska zgodnie ze swą tradycją nie uznaje koncertu mocarstw ani stref wpływów, przeciwnie – uznaje prawo każdego narodu do samodzielnego określania swego losu i do wyboru takich sojuszy, jakie uzna za właściwe. Wspiera więc ukraińskie aspiracje dotyczące tak członkostwa w NATO, jak i w Unii Europejskiej, odmawia państwom trzecim prawa do decydowania o innych narodach, a za fundament stosunków w naszym regionie uznaje zasadę nic o Polsce bez Polski i »nic o Ukrainie bez Ukrainy«. Szef polskiej dyplomacji zdecydowanie odrzucił rosyjską koncepcję »gwarancji krzyżowych« mających zastąpić członkostwo w NATO”.
Tyle że właśnie o tych „gwarancjach” będą za chwilę rozmawiać przywódcy Rosji i USA. Mimo zapewnień szefa Departamentu Stanu o kontynuacji wsparcia dla Polski nie wygląda to dobrze, co profesor podsumowuje następująco:
„Gestów zachęcających Rosję do testowania granicy ustępstw Zachodu było w ostatnich 12 miesiącach aż nadto: zgoda Bidena na przedłużenie układu o redukcji strategicznej broni jądrowej New START na warunkach rosyjskich, zgoda USA na Nord Stream 2 i jego finalizowanie przez Niemcy, spotkanie Biden–Putin, będące de facto dostarczeniem temu ostatniemu mównicy do wygłaszania swoich tez do szerokiej widowni (...), a obecnie konferencje telefoniczne obu prezydentów, będące dla Rosji okazją do formułowania impertynenckich żądań, porażka prestiżowo-wojskowa operacji wycofania się USA z Afganistanu, wahania USA w zakresie dozbrojenia Ukrainy i zdecydowana odmowa sprzedaży broni Ukraińcom ze strony Niemiec i Holandii, prowadzących akcję blokowania tego typu eksportu w skali całego NATO i UE, fatalna wizyta szefa dyplomacji UE Josepa Borrella w Moskwie...”.
Nieco pocieszające jest, że chorobliwa chwiejność administracji Bidena nie dosięgła jeszcze okopanych w Pentagonie generałów realistów, którzy mają w NATO wpływy chyba większe niż sam prezydent USA i wspierają twardą postawę szefa paktu Jensa Stoltenberga. Świadczą o tym jego ostatnie działania, m.in. spotkanie przedstawicieli aspirujących do członkostwa państw – Mołdawii, Ukrainy i Gruzji – oraz niezapowiedziane pojawienie się na tym szczycie niezwykle ciepło przyjętego prezydenta Azerbejdżanu (w dodatku zaskoczył on Moskwę zupełnie niespodziewanym spotkaniem z prezydentem Armenii, co dowodzi podupadającego znaczenia Rosji na Kaukazie, spod której wpływu oba skłócone kraje starają się wyzwolić).
Podkreślając znaczenie ostatnich wizyt na Ukrainie prezydenta RP i szefa polskiego MSZ, którzy nie tylko jednoznacznie wsparli Kijów w walce o odzyskanie terytoriów okupowanych przez Rosję, lecz także oświadczyli, że polityka ustępstw stosowana przez UE i USA wobec Moskwy jest błędna, a Polska nie uzna żadnych umów zawieranych ponad naszymi głowami, prof. Żurawski vel Grajewski konstatuje: „Epoka imperiów, stref wpływów i koncertu mocarstw minęła. Dziś to narody są suwerenami w Europie, a nie władcy panujący nad nimi wbrew ich woli, bez względu na to, czy będą nosili tytuły monarchów, prezydentów czy jakieś inne. Próba zmiany tej sytuacji przyniesie jedynie chaos i destabilizację, gdyż zagrożone w swoim bycie narody będą się bronić”.
Prof. Wojciech Roszkowski, który z wybitnego historyka przekształcił się w filozofa historii, poszerza owo pole boju o sferę idei: „Dzisiejsze elity intelektualno-medialno-rewolucyjne tworzą fikcję człowieka w pełni wolnego od ograniczeń ekonomicznych, religijnych, biologicznych. To utopia, która dotąd nie była proponowana. Chodzi o uderzenie w samą naturę człowieka. To skończy się katastrofą. Wszyscy będą walczyć ze wszystkimi!”.
Walka nas więc nie ominie, nawet gdybyśmy jej chcieli uniknąć za cenę hańby, jak to przepowiedział Winston Churchill premierowi Neville’owi Chamberlainowi wymachującemu w 1938 r. umową z Hitlerem, która okazała się tym, czym na słynnej fotografii – świstkiem papieru. Musimy zatem teraz rozumnie wybrać, o co i z kim walczyć będziemy. Od właściwego wyboru zależy przyszłość Polski.
Wszystkiego najlepszego w Roku Pańskim 2022!