Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Norwegia boi się rosyjskiego atomu. Zakupiła drony wykrywające promieniowanie radioaktywne

Pięć jednostek norweskiej Wewnętrznej Straży Przybrzeżnej zostanie wyposażonych w drony wykrywające promieniowanie radioaktywne - poinformował portal Barents Observer. Powodem jest rosnące ryzyko wypadku z udziałem atomowych statków i okrętów, zwłaszcza rosyjskich.

fot. Norweska Straż Przybrzeżna

Niedawna ocena ryzyka opublikowana przez Radę Arktyczną stwierdziła, że w rejonie Arktyki zagrożenie wypadkiem z udziałem jednostki o napędzie atomowym czy np. pływającej elektrowni atomowej nadal jest umiarkowane, ale szybko rośnie. Powodem jest to, że w jej wodach gości coraz więcej takich jednostek. 

Większość z nich należy do Rosji. Według analizy Barents Observer w rosyjskiej części Arktyki przebywa 39 jednostek i instalacji o napędzie atomowym, wyposażonych łącznie w 62 reaktory. W tej liczbie znajduje się 31 okrętów podwodnych, jeden okręt nawodny, pięć lodołamaczy, pływająca elektrownia atomowa i dwie elektrownie atomowe położone na lądzie, w pobliżu wybrzeża. Analitycy portalu uważają, że ta liczba wkrótce wzrośnie i w ciągu najbliższej dekady w rejonie będą co najmniej 74 takie jednostki z 94-114 reaktorami. Tylko do końca tego roku flota atomowych lodołamaczy wzrośnie o dwie jednostki, a pierwsza z nich już jest w drodze. 

Do tego należy doliczyć również atomowe jednostki, które mają swoje macierzyste porty gdzie indziej, ale z różnych powodów często bywają w okolicy. Jedną z nich jest np. Akademik Łomonosow, pierwsza na świecie pływająca elektrownia atomowa. Zwykle przebywa w doku w zatoce Pewek na Czukotce, tysiące kilometrów od europejskiej części Arktyki, ale jej testy, serwisowanie i wymiana zużytego paliwa nuklearnego będą mieć miejsce w bazie Atomflotu w Murmańsku, oddalonym od granicy Norwegii o kilka godzin jazdy samochodem. Podobnie będzie również z czterema podobnymi elektrowniami których budowa jest w planie. Równocześnie Rosjanie planują też powrócić do pomysłów z czasów ZSRR o napędzaniu reaktorami atomowymi np. kopalni czy placówek badawczych.  

Wiele osób martwi również to, że część rosyjskich jednostek jest już bardzo stara i może być w kiepskim stanie technicznym. Niektóre atomowe okręty podwodne zostały zbudowane już w latach osiemdziesiątych i będą pływać do końca dekady. Średni wiek atomowych okrętów podwodnych w rosyjskiej Flocie Północnej nigdy nie był tak duży jak obecnie. Starzeją się również atomowe lodołamacze. W okolicy wybrzeża Norwegii często przepływa także NS Siewmorput' – jeden z czterech na świecie cywilnych statków transportowych o napędzie atomowym i jedyny, który nadal pozostaje w służbie. Zwodowany w 1986 roku statek już w 2012 został usunięty z rejestru i miał być sprzedany na złom, ale ostatecznie go wyremontowano i ma zostać w służbie jeszcze kilka lat. Obecnie wozi zamrożone ryby tzw. Północną Drogą Morską. 

Norwegowie od dawna obawiają się, że prędzej czy później takie nagromadzenie jednostek o napędzie atomowym spowoduje groźny w skutkach wypadek. Najczarniejszy scenariusz jest taki, że taka jednostka wpadnie w dryf i rozbije się o wybrzeże w pobliżu ludzkich siedlisk lub że dojdzie do wycieku z jego reaktora, który z powodu kierunku wiatru zagrozi mieszkańcom – w północnej Norwegii aż 90 proc. mieszkańców mieszka w odległości od brzegu mniejszej niż 4 km. Już teraz na jej wybrzeżu umieszczono wiele czujników, a Straż Przybrzeżna całodobowo monitoruje poziom promieniowania.

Jak informuje Barents Observer kolejnym krokiem będzie wyposażenie pięciu okrętów patrolowych typu Nornen należących do tzw. Wewnętrznej Straży Przybrzeżnej w specjalne drony wyposażone w czujniki promieniowania. W razie wypadku atomowego okrętu pomogą w monitorowaniu zagrożenia bez narażania członków tej służby na bezpośredni kontakt z promieniowaniem. Oprócz tego pomogą Straży Przybrzeżnej w bardziej przyziemnych zajęciach, jak monitorowanie łowisk czy też operacje policyjne. 

Komandor podporucznik Stein Magne Eidissen powiedział portalowi, że Straż Przybrzeżna przygotowała już pilotów i odpowiednie szkolenia i drony będą mogły wejść do akcji jak tylko zostaną dostarczone na pokłady. Powiedział też, że ten program jest owocem kooperacji między Strażą Przybrzeżną, Administracją Wybrzeża, Administracją Morską oraz zajmującą się bezpieczeństwem atomowym agencją DSA. Dodał, że w podobne drony wkrótce wyposażone będą też jednostki Zewnętrznej Straży Przybrzeżnej, które pływają w Morzu Norweskim i Morzu Barentsa na północ od Svalbard. Cały system zostanie przetestowany w maju przyszłego roku podczas dużych międzynarodowych manewrów w rejonie Bodo w północnej Norwegii. 

Strach Norwegów przed podobnym wypadkiem jest zrozumiały jeśli weźmie się pod uwagę, że w ostatnim czasie doszło do dwóch podobnych incydentów. 1 lipca na pokładzie tajemniczego okrętu podwodnego AS-12 Łoszarik doszło do pożaru kiedy ta jednostka prowadziła – przynajmniej oficjalnie – badania batymetryczne w odległości 60 mil morskich od Norwegii. W pożarze zginęło 14 marynarzy, ale nie doszło do wycieku nuklearnego. 8 sierpnia 2020 roku na poligonie w pobliżu Sewerodwińska doszło natomiast do eksplozji eksperymentalnego pocisku o napędzie atomowym, w której zginęło pięciu ekspertów Rosatomu a w samym mieście promieniowanie wzrosło na ok. pół godziny kilkakrotnie powyżej promieniowania tła. 

W wydanej w tym roku ocenie zagrożeń norweski wywiad stwierdził, że może dojść do kolejnych wypadków związanych z testowaniem przez Rosję broni o napędzie atomowym. Wiele osób zauważa również, że napięta sytuacja między Rosją a NATO sprawiła, że w tym niezwykle strategicznie ważnym rejonie gości więcej amerykańskich atomowych okrętów podwodnych, co może doprowadzić do np. kolizji z ich rosyjskimi odpowiednikami. 

 



Źródło: niezalezna.pl, Barents Observe

#Rosja #Norwegia

Wiktor Młynarz