W kilku szkołach okręgu szkolnego Loudoun w Wirginii uczniowie wyszli w środę z lekcji. Był to protest przeciwko ukrywaniu przez urzędników gwałtu, którego w toalecie dla dziewczyn dokonał transpłciowy uczeń.
Loudoun to jeden z najbogatszych okręgów szkolnych w USA. Od jakiegoś czasu jest o nim bardzo głośno z powodu protestów rodziców i nauczycieli przeciwko lewicowej indoktrynacji oraz wprowadzaniu do regulaminów szkolnych zasad w duchu gender, m.in. pozwolenia transpłciowym uczniom na korzystanie z toalet, przebieralni czy pryszniców dla płci przeciwnej.
Jak informował portal Niezależna, jakiś czas temu wyszło na jaw, że pod koniec maja w należącej do tego okręgu szkole Stone Bridge doszło do gwałtu na 15-letniej uczennicy.
Miał on miejsce w toalecie dla dziewczyn, a jego sprawcą był transpłciowy uczeń, który tamtego dnia akurat czuł się dziewczyną i przyszedł do szkoły w sukience. Ojciec ofiary Scott Smith ujawnił niedawno mediom, że szkoła nie chciała poinformować o tej sprawie policji – zrobił to dopiero szpital, do którego trafiła jego córka – a sam uczeń został przeniesiony po cichu do pobliskiej szkoły Broad Run, gdzie dokonał napaści seksualnej na kolejną uczennicę – wepchnął ją do pustej klasy i zaczął obmacywać. W poniedziałek ten uczeń został uznany przez sąd dla nieletnich za winnego gwałtu i czeka obecnie na poznanie wysokości wyroku, postępowanie w sprawie drugiej napaści nadal się toczy.
O Smithie zrobiło się głośno w czerwcu, kiedy na spotkaniu z władzami okręgu szkolnego wdał się w awanturę i został aresztowany przez policję. Kiedy przerwał milczenie, ujawnił, że był wtedy zdenerwowany, bo superintendent tego okręgu Scott Ziegler powiedział, iż pozwolenie transpłciowym uczniom na korzystanie z toalet dla przeciwnej płci nie stanowi ryzyka i nie mieli żadnych sygnałów o tym, że doprowadziło to do przestępstw na tle seksualnym. Niedawno ujawniony e-mail wykazał jednak, że dowiedział się on o gwałcie w Stone Bridge już w dniu, w którym do niego doszło. Superintendent tłumaczył się, że nie kłamał, tylko źle zinterpretował pytanie. Wobec tego, że uczeń-gwałciciel został przeniesiony, a nie zawieszony, rodzice dzieci z Broad Run nie zostali zaś poinformowani o ciążących na nim oskarżeniach, wiele osób jest przekonanych, że szkoła chciała wyciszyć całą sprawę.
Wielu uczniów postanowiło zaprotestować przeciwko takiemu postępowaniu i w ramach protestu wyjść na kilka minut z klas. Jak donosi lokalny portal WUSA, władze szkół powiedziały im, że nie zostaną ukarani za udział w tym proteście. Poprosiły ich jednak o to, żeby nie brali ze sobą transparentów i zachowywali się pokojowo.
Jak donosi portal ABC7, protesty uczniów miały miejsce w wielu szkołach tego okręgu. Największy odbył się w Bull Run, do której przeniesiono ucznia-gwałciciela. „Hrabstwo Loudoun chroni gwałcicieli!” - skandowali. „Dlaczego do naszej szkoły wpuszczono gwałciciela?” - pytał jeden z uczniów. „To nie jest kwestia polityczna, to kwestia ludzka” - powiedział inny zgromadzonym dziennikarzom - „Posłuchajcie uczniów”.
Podobne protesty miały miejsce także przed kilkoma innymi szkołami w tym okręgu. Równocześnie we wtorek wieczorem na kolejnym spotkaniu z władzami okręgu szkolnego doszło do protestu rodziców. Żądali oni rezygnacji Zieglera i reszty członków rady okręgu. „Tak przejmowaliście się wpychaniem na siłę rasy i gender, że poświęciliście nasze dzieci” - krzyczała jedna z obecnych na tym proteście kobiet - „W maju zaatakowano seksualnie dziewczynkę i wszyscy o tym wiedzieliście. Napastnik wrócił do szkoły i zaatakował kolejną. Wszyscy powinniście być zwolnieni”.
Zdaniem Carrie Michon, której wnukowie uczą się w szkołach w hrabstwie Loudoun, rada okręgu ukrywała ten gwałt, bo gdyby informacje o nim wyszły na jaw, to utrudniłoby im to przyjęcie w należących do nich szkołach genderowych zasad. Biorąc pod uwagę skalę oporu rodziców przeciwko nim, jaki miał miejsce, kiedy niemal nikt nie wiedział jeszcze o tym gwałcie, nietrudno się z tym zgodzić. Na proteście Michon także zażądała od nich złożenia rezygnacji. Inny z rodziców doradził im, żeby wynajęli prawników, jeśli jeszcze ich nie mają. Scott już jakiś czas temu zapowiedział podanie ich do sądu przez to, jak potraktowali jego córkę.