Przed Trybunałem w Sprawiedliwości Unii Europejskiej rozpoczęto rozpatrywanie skargi złożonej przez Polskę i Węgry w sprawie tzw. mechanizmu warunkowości. Ma on służyć ochronie budżetu UE przed naruszaniem praworządności w państwach należących do Wspólnoty. Strony skarżące podkreślają, że omawiany mechanizm może być w przyszłości wykorzystywany w sposób instrumentalny wobec państw, które bezrefleksyjnie nie podporządkowują się wszystkim "wytycznym" wymuszanym przez Brukselę. Państwo polskie przed TSUE reprezentuje Sylwia Żyrek.
Na początku swojego wystąpienia Żyrek zaznaczyła, że Polska nie kwestionuje znaczenia zasad państwa prawnego dla porządku prawnego UE. Zastrzegła jednak, że z samego faktu doniosłości tych zasad nie wolno wyprowadzać kompetencji Unii do kontroli.
Rozporządzenie dotyczące mechanizmu warunkowości wprowadza polityczną ocenę państw członkowskich na podstawie nieskonkretyzowanych zasad i nie określa żadnych mierzalnych kryteriów spełnienia warunków państwa prawnego - dodała.
Żyrek podkreśliła, że UE nie powierzono żadnych kompetencji kontrolnych w procesie stanowienia prawa krajowego i wykonania trójpodziału władzy ani w dziedzinie organizacji wymiaru sprawiedliwości. W związku z tym uzależnienie finansowania państw członkowskich od spełniania zasad, których nie ma w traktatach, "byłoby rażącym naruszeniem norm" - powiedziała.
Pełnomocniczka Polski oceniła, że zaskarżone rozporządzenie to "mechanizm sankcyjny" służący obejściu wymogów art. 7. Traktatu o Unii Europejskiej, który umożliwia ocenę przestrzegania zasad praworządności przez państwo.
"Rozporządzenie narusza traktaty i powinno zostać uznane za nieważne w całości" - postulowała Żyrek.