Powrót Donalda Tuska do czynnej polityki przyniósł to, co zwykle ten człowiek przynosi – nienawiść.
Obecny lider PO zna na pewno wiersz Wisławy Szymborskiej pod tym tytułem. Napisany w 1992 roku po obaleniu rządu Jana Olszewskiego, podczas nocy triumfu agentów SB w Sejmie 4 czerwca. Miał uderzać w prawicę, w premiera Olszewskiego, w jego ministrów, w tym w Antoniego Macierewicza, najgoręcej wtedy atakowanego przez ówczesnych „demokratów” (w dużej części nadal obecnych w życiu publicznym). Szymborska była rasową poetką – napisała wiersz uniwersalny, którego strofy przychodzą na myśl, gdy dziś patrzymy na pana Tuska i jego polityczny zaciąg.
W drogim garniturze, śnieżnobiałej koszuli, bez krawata – dobrze się trzyma. „Przed nami miesiące i tygodnie ciężkiej pracy (…), to początek tej wielkiej gry” – mówił 10 sierpnia działaczom Tusk. Kilka dni wcześniej ukazał się jego wywiad dla tygodnika „Polityka”, w którym ujawnił strategię. Otóż nie ma potrzeby przedstawiania ludziom żadnego programu, żadnych propozycji dla Polaków. Ludzie mają wierzyć, że „nieważne jest, czy rząd jest dobry, ważne, żeby był ich”. To programowe odrzucenie tworzenia programu, pracy merytorycznej wynika z głębokiej wiary PO, że liczą się emocje, że tym i tylko tym mogą zdobyć władzę w Polsce. A najsilniejszą emocją do zintegrowania tłumów i poprowadzenia ich, wypróbowaną przecież przez tysiąclecia, jest – no właśnie, bynajmniej nie miłość.
„Nie jest jak inne uczucia. / Starsza i młodsza od nich równocześnie. / Sama rodzi przyczyny, które ją budzą do życia. / Jeśli zasypia, to nigdy snem wiecznym”. Co mówił więc w ostatnich dniach Donald Tusk, żeby nienawiść podsycić? Ano „że trzeba nazwać po imieniu zło, które toczy nasz kraj (...), to zło ma dziś odrażającą twarz (...), ta władza jest zła (…), robi złe rzeczy”. Ci „oni” są „skuteczni w tworzeniu atmosfery konfliktu, w napuszczaniu jednych na drugich (…), w sianiu nienawiści agresji i konfliktów”. Rządzący są pozbawieni „honoru i godności” i stanowią „rząd kukieł”, który „będzie się trzymał władzy pazurami”. Odhumanizowanie przeciwnika politycznego, odbieranie mu godności, stosowanie kwantyfikatorów – zło, zła, złe czyny – zamiast programu, propozycji, projektów.
Tak, wystąpienia te zostały nagrodzone owacją zgromadzonych, relacjonowane w zaprzyjaźnionej telewizji, podobało się.
Ta cecha charakterystyczna wystąpień Tuska i naśladujących go polityków i działaczy totalnej opozycji nie jest niczym nowym, takie szczucie i przemyślane budowanie mobilizacji wyborców na bazie nienawiści przykrytej „walką ze złem” widzieliśmy już w wykonaniu tego środowiska. Przemysł pogardy znamy przecież wszyscy i pamiętamy, że to m.in. jego efektem była katastrofa w Smoleńsku.
Ale teraz przemysł pogardy przeradza się w przemysł przemocy. Atak na posła Sośnierza z Konfederacji (atakujący myśleli, że to polityk PiS) przed Sejmem (przez ludzi przejętych nienawiścią, którą zaaplikowali im politycy PO i ich media) i brak potępienia tego przez liderów Platformy wskazują, że takie zdarzenia właśnie są celem.
Donald Tusk, przemawiając przed Sejmem, stwierdził jasno, że ta „długa walka” będzie się toczyła nie tylko przeciw politykom, ona ma objąć zwykłych ludzi. Oczywiście jasne jest, kto w tej wojnie domowej będzie dobry, a kto zły – wokół „widzi dobre twarze”, które politykowi „dają nadzieję”, mają „dobrą energię”.
Jak o nienawiści pisała Szymborska?
Atak przemocy bezpośredniej wobec posła Konfederacji, fala szczucia i ataku – na razie słownego – z jakim mierzyć się musi w ostatnich dniach Paweł Kukiz albo podgrzewanie tłumu do skandowania wulgarnych haseł przeciw PiS przez posła KO Adama Szłapkę – to dopiero wkalkulowany w plan działań opozycji wstęp. Wygląda na to, że bierze się tam pod uwagę nową, zaawansowaną, wprost przemocową wersję planu „ulica i zagranica”.