4 lipca Amerykanie obchodzą Święto Niepodległości. Jest to dzień wolny od pracy, w tym roku urodziny Ameryki przypadły w niedzielę, więc obchody przedłużono do poniedziałku. - relacjonuje nasza korespondenta z Los Angeles.
Uczczenie Dnia Niepodległości wyglądało prawie zupełnie jak przed pandemią.
Ponownie we wszystkich aglomeracjach odbyły się pokazy sztucznych ogni, które w zeszłym roku z powodu pandemii były odwołane.
Tłumy pojawiły się na plażach i świątecznych koncertach a ilość podróżnych była wyższa niż w 2019 roku. Federalna Agencja Transportu podała, że w piątek 2 lipca, 2 miliony 196 tysięcy osób korzystało z podróży drogą powietrzną, gdy w czasie pandemii w 2020 było ich tylko 718,988 tysięcy.
Szacuje się, że 47.7 milionów Amerykanów podróżuje podczas tego weekendu. Jak podaje Amerykański Związek Zmotoryzowanych jest to rekordowa liczba podróżnych, 40% więcej niż w 2020 roku. Pomimo tego, że ceny paliwa wzrosły, 91% wyjeżdżających za miasto zdecydowało się na jazdę samochodem.
4 lipca to święto spędzane wraz z rodziną przy grillu, bądź na plaży z przyjaciółmi.
Jest to także weekend wypełniony odgłosami wybuchów, w większości nielegalnych petard.
W Los Angeles, jak i innych wielkich amerykańskich metropoliach władze apelowały o prywatne niewystrzeliwanie sztucznych ogni, które skończyć może się pożarem, poparzeniem a nawet śmiercią.
O tym jak niebezpieczne mogą być sztuczne ognie przekonali się mieszkańcy Los Angeles, kiedy to w minioną środę policja miejska zdetonowała prawie dwie i pół tony nielegalnych fajerwerków i improwizowanych środków wybuchowych. Podczas eksplozji, doszło do zniszczenia wielu budynków i ciężarówki ze specjalistycznymi urządzeniami, należącej do Departamentu LAPD a rannych zostało 17 osób.