Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak wywołał furię lewicy, pojawiając się w Sejmie w koszulce ze znaną z billboardów w całej Polsce charakterystyczną grafiką przedstawiającą dziecko w matczynym łonie wpisanym w kształt serca. Posłowie opozycji odebrali to jako prowokację i zaczęli krytykować.
Tymczasem Mikołaj Pawlak stwierdził rzecz oczywistą i po prostu ucieszył się z faktu, że wreszcie chronione są w naszym kraju prawa wszystkich dzieci, w tym również tych nienarodzonych i chorych. Nie wiem jak Państwo, ale ja nie jestem w stanie wymienić nazwiska żadnego z poprzednich rzeczników praw dziecka bez klikania w wyszukiwarce internetowej. Tymczasem historia tego urzędu sięga już ponad 20 lat, a pierwszy raz stanowisko to zostało obsadzone w 2000 roku. Do tej pory zwykle funkcja ta łączyła się głównie z reprezentowaniem Polski na arenie międzynarodowej i generalnym niezwracaniem na siebie uwagi. Rzecznik był potrzebny przeważnie do tego, aby się oburzyć, gdy ktoś w przestrzeni publicznej powie, że klapsy i inne kary cielesne są ok. Wygląda na to, że to już przeszłość, a Mikołaj Pawlak przez to, że chce również reprezentować konserwatywne wartości, stanie się celem huraganowych ataków. I dobrze. Żyjemy w czasach, gdy potrzeba ludzi odważnych, którzy przekraczając granicę kraju, nie wyrzekną się własnych poglądów. W świetle tego, że większość w Parlamencie Europejskim orzekła, iż aborcja jest prawem człowieka, obrona prawa do życia dzieci nienarodzonych jest wręcz kluczowa. Każdy urzędnik, który będzie myślał zgodnie prawdą w wojnie z cywilizacją śmierci, będzie na wagę złota. Dlatego ważne jest również, żeby w urzędzie rzecznika praw obywatelskich panowała normalność. Każdy przyczółek w wojnie będzie się liczył.