Najsilniejszym tekstem, jaki tworzy człowiek, jest jego życie. Zgodność tego, co się mówi, z tym, co się robi.
Nowożytną kulturę zabija herezja estetyzmu. Intelektualiści odrywają dzieło od twórcy.
Przepraszam wszystkich, którzy zrozumieli felieton sprzed dwóch tygodni jako pożegnanie. Było to pożegnanie z tytułem rubryki i jej dotychczasową formułą. „GP” zmieniła format. Unowocześnia się, więc moja rubryka także. Coś się kończy, coś się zaczyna. Oto postFelieton nr 001. Wieści koniec postmodernizmu. I nowożytności. Jak nazywana będzie nowa era, zadecyduje przypadek. Za nami prehistoria, antyk, średniowiecze, nowożytność. Przed nami czasy ostatecznie ostateczne. Final Age.
Mieszkamy na ziemi jałowej, na ziemi Ulro. Od czasów renesansu pogaństwa wyobraźnia, serce człowieka Zachodu, jest przeciwstawiana rozumowi.
U inteligenta rozum kłóci się z sercem. Mamy kryzys kultury, który trwa parę setek lat. Tylko wielka sztuka i uczciwa nauka mogą porwać za sobą Polskę i Europę. Cywilizacja powstała z chęci mówienia prawdy, z potrzeby ewangelizacji; przykładem są cystersi, którzy dali nam rzemiosło, huty. A my musimy pójść z chrześcijańskim uniwersalizmem nauki i sztuki do Chin i dalej. Zmieniając europejską kulturę, zmienimy wyobraźnię globalną. Żyjemy bowiem w wyobraźni kalekiej. Zbudowanej przez oświeceniowy deizm. Ten ich dziwny, pusty, przerażający kosmos nakręcony przez Demiurga, który odszedł. Coś strasznego!
Prawdy trzeba szukać rozumem i sercem. Stara Europa obumiera, święta siostra Faustyna dała nam na początek iskrę. Iskrę z Polski. Musimy tylko promieniować wartościami. Prawdą i pięknem. Istnieją zasadniczo dwa ujęcia rzeczywistości: wola mocy od Empedoklesa przez Nietzschego po magię i dzisiejszy postmodernizm, oraz drugie: tradycja, idąca od greckich artystów i filozofów – bezinteresowne szukanie prawdy umysłem i sercem. Pojęciem i symbolem.
Najsilniejszym tekstem, jaki tworzy człowiek, jest jego życie. Zgodność tego, co się mówi, z tym, co się robi. Nowożytną kulturę zabija herezja estetyzmu. Intelektualiści odrywają dzieło od twórcy. Rembrandt był taki jak jego obrazy. Szekspir był taki jak jego sztuka. A rozdzielanie życia i twórczości to jest szczeniactwo. Liberalne elity twórcze zawiodły. Jan Jakub Rousseau oddał swoje liczne dzieci do przytułku. Po gnostycku uważał, że nie grzeszy, ale dla ludzkości się poświęca. Intelektualiści to dzieciaki w krótkich spodenkach; szurające nóżką przy tablicy, zalecające się inteligencją i erudycją do każdego. Od pięciuset lat trwa sprawna praca nad kulturą antychrześcijańskich środowisk naśladowców Erazma z Rotterdamu czy Rousseau.
Wyjałowiony zachodni świat cierpi i czeka. Nudzi się. Uwala, nakręca. Człowiek, który poznaje, czym jest pokój wewnętrzny, czym jest stan Radości, może zrozumieć, że prawdziwy rozwój duchowy polega na pokorze.
Samozbawienie, „religia z Princeton”, jest ślepą ścieżką. Nie będzie syntezy Wschodu i Zachodu. Objawienie z Princeton nie jest konkurencyjne wobec Objawienia. Oświeceni są ciemni jak tabaka w rogu. My za to musimy tworzyć język, którym będzie można komunikować chrześcijaństwo lemingom.
Benedykt XVI, ostatni papież ery nowożytnej, powiedział: „
Dopóki grzeszymy, nie wykazując żadnego żalu, jedyną perspektywą jest wieczne potępienie”. Ćwiczmy mięśnie duszy, bicepsy cnoty. Oby ciągnęło nas jedynie ku Największemu Dobru.
Źródło: Gazeta Polska
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Robert Tekieli