Trudno oprzeć się wrażeniu, że cel nachalnego lansowania lidera transseksualistów – parlamentarzysty Ruchu Palikota – jest dokładnie taki sam jak ten, dla którego swego czasu promowano satanistę Nergala.
Chodzi o oswojenie Polaków z najbardziej radykalnym zaprzeczeniem podzielanego powszechnie systemem wartości. Wywołanie akceptacji dla wersji „hard” toruje drogę zmianom społecznym. Ci, którym serwowano wspomnianego Nergala jako gwiazdę czy idola, nie mieli nawet szansy posłuchać jego muzyki. Bo i po co. Nie o muzykę przecież chodziło, lecz o oswojenie z satanizmem. Wytworzenie – przynajmniej w części społeczeństwa – wrażenia, iż jest on takim samym jak każdy inny sposobem na życie. Nie jest czymś wstydliwym – przeciwnie, satanista może odnieść sukces, zyskać szacunek i być uwielbiany. Nawet więcej. Dowiedzieliśmy się, że człowiek, który czci zło i bluźni, wzrusza się krzywdą innych. Przynajmniej część z tych, którzy pochłaniali kolejne porcje prasowych wynurzeń wyznawcy szatana, miała kompletny mętlik w głowach i uwierzyła jego bajkom. Inni choćby oswoili się z jego obecnością w życiu publicznym. I to też był sukces tej akcji. Lansowanie Grodzkiej ma przynieść takie same skutki
. Mężczyzna zmieniony w kobietę, rozprawiający wyłącznie o swoich doznaniach związanych z tą metamorfozą, w mocnym makijażu, obwieszony biżuterią, wspierany tyradami lewackich mediów o tolerancji ma ogłuszyć nasz system wartości. Mamy zaakceptować transseksualistów, tak jak mieliśmy polubić satanistów. Mamy wejść w chaos. I oto tak naprawdę toczy się ta gra. A nie o żadną tolerancję czy szacunek – bo gdzie te wartości mają promotorzy Grodzkiej i Nergala, mogliśmy się przekonać podczas ataku na panią profesor Pawłowicz.
Źródło: Gazeta Polska
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Katarzyna Gójska-Hejke