Trump przeszedł przez najbardziej śmiercionośną chorobę bezobjawowo i nic go to nie nauczyło. Jak się wykaraskał, to wyszedł do ludzi bez maseczki i zamiast mówić, że ma płuca z galarety, eksplodował witalnością i poczuł się o 20 lat młodszy. Na pierwszym wiecu rzucał w tłum maseczkami i tańczył jak młodzieniaszek, krzycząc, że nie ma się czego bać, wirus, jak wirus. Łatwo sobie wyobrazić, co by się stało z Piotrem Wielguckim, gdyby odstawił podobny spektakl. „Foliarz” to najłagodniejsze określenie, a towarzystwo Zbigniewa Stonogi byłoby zaszczytem. A to tylko jeden z przykładów na to, jak bardzo ślepa i głucha jest prawica na rzeczywistość, jak bardzo idiotyczne są argumenty o sterowaniu „koronasceptykami” z Moskwy. Największym sceptykiem na świecie jest Trump, który przez „pandemię” ma pełne szanse przegrać wybory i wtedy będziemy mieli za „sojusznika” amerykańskiego Rabieja. Zatem pytam, kto tu jest ruskim agentem, kto tu zwariował, podgrzewając atmosferę do granic paraliżu i bankructwa państwa, wpisując się w scenariusz komunistycznych Chin. W tym szaleństwie nie ma żadnej metody, w tym szaleństwie można jedynie zachować indywidualną inteligencję i przyzwoitość, co staram się czynić. Idąc pod prąd głupoty, wypadłem z tylu poważnych kręgów i towarzystw, że czuję znaczną ulgę, w godzinę próby zawsze przychodzi ostra weryfikacja. Gdybym był nadmiernym obciążeniem dla kolejnych ważnych grup, to awansem podaję się do dymisji, ale idioty i członka stada, prowadzącego Polskę nad skraj przepaści, z siebie nie zrobię.