Donald Trump planuje wysłanie do Chicago policji federalnej. Mieszkańcy miasta pokazali, że to konieczne – wywołali gigantyczną strzelaninę na ulicach.
W zeszłym tygodniu w dzielnicy Englewood zamordowano Donniego Weathersby. Kiedy trwał jego pogrzeb, około 18:30 czasu lokalnego, w pobliże domu pogrzebowego podjechała czarna terenówka. Kiedy żałobnicy wychodzili po ceremonii w ich stronę padły z niej strzały. Co najmniej jeden uczestnik pogrzebu wyciągnął własną broń i odpowiedział ogniem. Wkrótce potem samochód ruszył z piskiem opon i rozbił się, a jego pasażerowie uciekli.
Mieszkający po sąsiedzku Arnita Geder i Kenneth Hughes powiedzieli lokalnym mediom, że usłyszeli strzały kiedy oglądali telewizję. „Myśleliśmy, że wybuchła wojna” - skomentował Geder opowiadając, że kiedy wyszli na zewnątrz zobaczyli, że wszędzie leżą ciała w kałużach krwi - „To niedorzeczne ile tu odbywa się strzelanin, to naprawdę musi się skończyć”.
Policja ujawniła, że na miejscu strzelaniny zebrali aż 60 łusek. 14 osób – sami dorośli – odniosło rany i trafiło do pięciu okolicznych szpitali. Nieoficjalnie wiadomo, że 11 z nich jest w bardzo ciężkim lub krytycznym stanie.
Na razie nie jest jasne czy policja spodziewała się kłopotów. Wiadomo, że w okolice domu pogrzebowego wysłano radiowóz. Eric Carter z chicagowskiej policji powiedział mediom, że nie mieli żadnych doniesień o tym, że na pogrzebie mogą być kłopoty i wysłali radiowóz tylko dlatego, że miało wziąć w nim udział wiele osób. Dziennikarze CBS Chicago ujawnili jednak, cytując anonimowe źródła, że policja została ostrzeżona, że taki atak może nastąpić i cała sytuacja ma związek z wojną między dwoma z lokalnych gangów. Policja jak na razie nie odniosła się do tych doniesień. Ujawnili, że zatrzymali jedną osobę i ją przesłuchują, ale nie jest ona podejrzana.
14 people shot attending a funeral in Chicago!! 🙏🙏🙏#prayingforthevictims #chicago #Chicagoshooting #breakingnews #shooting pic.twitter.com/UH5ruSdFN5
— Annie K (@her_worldd) July 22, 2020
Lewicowa burmistrz Lori Lightfoot skomentowała całą sprawę na Twitterze.
„Zdecydowanie zbyt wielu cierpiało. Zbyt wielu chodziło na pogrzeby i próbowało rozpocząć proces leczenia całych społeczności po kolejnej bezsensownej tragedii. Kiedy ktoś podnosi broń cierpimy jako miasto. To nie może być tym, kim jesteśmy. Nie możemy chronić morderców – ludzie doskonale wiedzą, kto jest za to odpowiedzialny”
- napisała prosząc mieszkańców o to, żeby ujawnili policji wszelkie informacje mogące doprowadzić do złapania podejrzanych.
Takie strzelaniny nie są niestety niczym dziwnym w rządzonych przez lewicę miastach. Wiele osób uważa, że winne są tutaj paradoksalnie wprowadzane przez nich przepisy dotyczące kontroli uzbrojenia. Władze po każdej większej strzelaninie wprowadzają kolejne obostrzenia i już teraz w Chicago bardzo trudno jest legalnie posiadać broń palną. Pomimo tego liczba strzelanin ciągle rośnie, co zdaniem licznych komentatorów jest spowodowane tym, że lewica pozbawiła uczciwych obywateli możliwości samoobrony. Inni zwracają uwagę, że za większość przemocy odpowiadają młodzi czarnoskórzy i latynoscy mężczyźni, którzy należą do gangów, a policja z obawy o bycie oskarżonym o rasizm boi się z nimi walczyć.
Rządzone od dekad przez lewicę Chicago już teraz jest w czołówce najniebezpieczniejszych amerykańskich miast a z każdym dniem sytuacja robi się coraz poważniejsza, zwłaszcza po śmierci George'a Floyda. Jak informowała Gazeta Polska Codziennie w pierwszej połowie tego roku liczb morderstw wzrosła aż o 48% w porównaniu z analogicznym okresem roku poprzedniego. W poniedziałek w całym mieście postrzelono 20 osób a w weekend – 63, z czego 12 straciło życie.
Donald Trump wielokrotnie krytykował lewicę za to, że pozwalają na tak dużą przestępczość w rządzonych przez siebie miastach i zapowiedział, że wkrótce wyśle do nich agentów federalnych agencji aby zaprowadzili w nich porządek. „Nie pozwolimy, aby w Nowym Jorku, Chicago, Filadelfii, Detroit czy Baltimore panował taki bałagan. Nie pozwolimy, by to działo się w naszym kraju” - stwierdził - „Wszystkie są rządzone przez liberalnych Demokratów”. Chicago ma być pierwsze i jak donosiła GPC jeszcze w tym tygodniu ma tam trafić 150 agentów specjalizującej się na co dzień w walce z przestępczością transgraniczną formacji HSI, czyli sił policyjnych chroniącej granice formacji ICE.
Zapowiedź wysłania federalnych do rządzonych przez nich miast wywołała wściekłość lewicy i Lightfoot, jedna z najgłośniejszych krytyczek prezydenta, nie była tu wyjątkiem. „W żadnym wypadku nie pozwolę, aby żołdacy Donalda Trumpa przybyli do Chicago i terroryzowali naszych mieszkańców” - napisała na Twitterze. Ironią losu było to, że jej tweet został opublikowany niemal w tym samym momencie kiedy pod domem pogrzebowym padły strzały.
Już po strzelaninie nie była jednak tak harda. Powiedziała, że jej policja będzie współpracować z federalnymi, którzy już są w mieście, jak FBI czy ATF, i że miasto chciałoby partnerstwa z rządem federalnym. Ostrzegła jednak, że pójdzie do sądu jeśli agenci federalni będą dokonywać aresztowań na ulicach podobnych do tych, które miały miejsce w Portland.