Coraz częściej spotyka się ludzi bezradnych wobec machiny biurokratycznej. Ci zaś, którzy łamią prawo, pozostają bezkarni.
Komisja Janusza Palikota, która w ubiegłej kadencji parlamentu miała uczynić państwo przyjaznym, okazała się oszustwem. Tak jak polityka społeczna Platformy Obywatelskiej. Udrażnianie sądów, sprawienie, że ludzie nie muszą w nieskończoność czekać na wyroki - to zwykła fikcja.
Został w tym, co miał na sobie
81-letni inwalida drugiej grupy pan Stefan Adamcio od 2001 r. walczy w sądzie o lokal zastępczy. Od tego czasu odbyły się 44 rozprawy w sądach zielonogórskich i 4 w sądzie Apelacyjnym w Poznaniu. Przed każdą rozprawą Urząd Miasta wysyła pisma do sądu o oddalenie sprawy. Według urzędu takie pisma nie istnieją.
Stefan Adamcio, jako rzemieślnik, prowadził w Zielonej Górze warsztat: „Malowanie na szkle i porcelanie”. Jego emerytura wynosiła 540 zł., na utrzymaniu miał 5 osób, musiał więc dorabiać.
W pierwszej połowie lipca 2000 r. dostał informację, że jego siostra w Krakowie ciężko zachorowała i wymaga hospitalizacji. Nie wahał się ani chwili - pojechał do Krakowa. Gdy stan siostry trochę się poprawił, wrócił do domu i poszedł do swojego lokalu rzemieślniczego przy ulicy Sikorskiego 33. Lokalu jednak nie było. Został wyburzony a właścicielowi pozostało tylko to, co miał na sobie.
Inspektorat budowlany w Zielonej Górze posiadał dokumenty, z których wynikało, że lokal gdzie Adamcio uprawiał swoje rzemiosło, mieścił się w kamiennicy nadającej się do rozbiórki. W czasie jego nie obecności Rafał Kozyra, który wykupił drugą połowę budynku, otrzymał zezwolenie na wyburzenie swojej własności. Przy okazji wyburzył też warsztat poszkodowanego. Na tym miejscu zamierzał postawić apartamentowiec. I postawił.
Komórka zamiast lokalu
- W mojej sprawie - mówi Adamcio -
zwróciłem się do Rzecznika Praw Obywatelskich, który napisał do Prezydenta. Prezydent zaproponował dla mnie inny lokal na dotychczasowych warunkach i bez żadnych dopłat. Pismo to jest w urzędzie miejskim tyle, że nie sposób go odnaleźć, sprawa jest stara. Teraz wszystko leży w gestii sądu.
Inny lokal nie był najlepszym rozwiązaniem sprawy. Bardziej przypominał komórkę. W poprzednim rzemieślnik dysponował m.in. piwnicą, strychem korytarzem i ubikacją. Ten, w którym teraz miał pracować Adamcio znajdował się w kamiennicy liczącej sobie przeszło 130 lat i wymagał kapitalnego remontu. Jednak nie było innego wyjścia.
Jak nie we wtorek, to w czwartek
Po utrzymaniu lokalu Adamcio chciał w Urzędzie Miejskim załatwić notarialne przepisanie lokalu na niego. Wtedy dowiedział się, że ma przyjść we wtorek, a we wtorek – że w czwartek. I tak schorowany inwalida był zwodzony przez 5 miesięcy. Potem otrzymał pismo z Zarządu Gospodarki Komunalnej Urzędu Miasta, że ma wykupić otrzymany lokal za 54 tys. zł. Poszkodowany rzemieślnik skierował się ze swoją sprawą do Trybunału Sprawiedliwości w Strasburgu Na sprawiedliwość w swojej ojczyźnie już nie liczy.
Źródło: niezalezna.pl
Kaja Bogomilska