Premier stwierdził, że będzie zwlekał z podpisaniem sprawozdania prokuratora generalnego. Nie powiedział, czy będzie robił to do czasu zatuszowania afery Amber Gold, ale to oświadczenie trudno dziś interpretować inaczej niż w kontekście afery.
Donald Tusk udowodnił w przeszłości, że jeśli – jak CBA kierowana przez Mariusza Kamińskiego – jakaś instytucja nadepnie zbyt mocno na interesy ważnych postaci PO, wówczas jej ludzie płacą za to stanowiskami. Wyjaśnienie afery, w której przewijają się nie tylko nazwiska ważnych działaczy PO, ale i syna premiera, zależy dziś od działań służb specjalnych podlegających szefowi rządu oraz właśnie od pracy prokuratury, nad którą jednak Donald Tusk nie ma już pełnej kontroli. Wprawdzie jak dotąd w sprawie Marcina P. śledczy nie działali energicznie, ale wniosek Andrzeja Seremeta o odwołanie szefowej gdańskiej prokuratury rejonowej, może ten stan zmienić. W tej sytuacji sugestia, że premier nie podpisze sprawozdania i tym samym rozpocznie procedurę odwołania Seremeta, ma odebrać śledczym zapał do zbyt szczegółowych badań i prześwietlania relacji syna premiera z aresztowanym biznesmenem. Ów oczywisty konflikt interesów, jakiemu podlega premier, widoczny jest każdego dnia.
Źródło:
Joanna Lichocka