Narodowa kwarantanna w połączeniu z mniej czy bardziej drastycznymi środkami izolacji społecznej, wprowadzanymi w różnym tempie w pozostałych państwach Unii Europejskiej i generalnie na całym świecie, spowoduje zamrożenie gospodarki i jej tąpnięcie – w różnych krajach w różnej skali i na zróżnicowany czas.
Zjawisko to, niestety, nie ominie również Polski. Jakaś skala spowolnienia gospodarczego jest nieuchronna – jaka, jak długa, z jakimi konsekwencjami dla nastrojów społecznych (które się oczywiście pogorszą – pytanie: jak bardzo?) i kiedy przypadnie jej dno – trudno przewidzieć. W interesie rządzących jest, by było to spowolnienie jak najpłytsze, jak najkrótsze i jak najmniej bolesne społecznie. W interesie opozycji jest dokładnie odwrotnie. Tylko ewentualna głęboka zapaść gospodarcza Polski i wywołane nią silne frustracje społeczne dadzą jej jakiekolwiek szanse na zwycięstwo w wyborach. Musi je więc odkładać w nadziei na doczekanie się tej wytęsknionej katastrofy. Pytanie o to, realizacja którego z wyżej zakreślonych scenariuszy (rządowego czy opozycyjnego) leży w interesie Rzeczypospolitej i jej obywateli, ma zatem charakter wyłącznie retoryczny.