Gdy staropolskie skupiska ludzi zaczęło nawiedzać morowe powietrze, mieszkańców ogarniał obezwładniający strach. Dzielił on zdrowych i chorych, nagle ktoś dotknięty przez epidemie z osoby bliskiej lub znajomej stawał się obcym i niebezpiecznym, trzymającym w zanadrzu cierpienie, ból i śmierć. Ktoś najbliższy zaczynał zagrażać życiu.
Nieufność utrudniała kontakty a lęk rwał wzajemne relacje. Instynkt samozachowawczy zmagał się z gotowością ratowania innych.
Taka sytuacja graniczna pozwalała poznawać prawdę o sobie samym, zmuszała do wyboru między tchórzostwem a heroizmem. Zawsze stokroć łatwiej było uciekać przed epidemią niż zmagać się z jej skutkami.
Historia to według słów Norwida „dziś tylko cokolwiek dalej” bez trudu można dostrzec wiele podobieństw ludzkiej natury w reakcji na zarazę.
Wraz z licznymi ofiarami, obumierała ludzka gospodarka i kultura. Tym którym udało się przeżyć historia naznaczyła piętno obsesji śmierci, kruchości ludzkiego życia. Przykładem tego zjawiska była kultura i sztuka baroku.
Medycyna ówczesna nie zawsze kroczyła dobrymi ścieżkami. W czasie epidemii dżumy w Krakowie 1622 roku, zalecano co prawda wietrzenie, lecz jednocześnie przestrzegano przed częstymi kąpielami i używaniem mydła bo miało to rzekomo sprzyjać zarazie. Zachęcano do używania wszelakich aromatyzowanych dymów.
Medyk krakowski Jan Innocenty Petrycy nie pochwalał wielu z tych praktyk i pisał:
„Nie podoba mi się kurzenie gnojem, kośćmi, rogami, czartowym łajnem, prochem ruszniczym, choć to inszy chwalą. Także, co każą w domu chować kozła smrodliwego i woniać często innych smrodów, łajn i moczów, aby snadź, jak powiedają, przyzwyczajone przyrodzenie czyje, plugastwom nie dawało się zarazić”
W aptekach i na łąkach szukano wszelkich specyfików które dawałyby odpór powietrzu morowemu.
Według dziejopisarzy epidemie często nawiedzały Polskę. Długosz odnotowuje lata: 1003, 1006, 1186, 1205-07; 1211, 1219, 1221-24, 1282. Epidemia uderzyła też w 1303 r. powróciła poprzedzona głodem w latach 1312-15 i 1317-19. Zdarzały się wypadki kanibalizmu. Uciekinierów nękały po drogach stada wilków. Podczas zarazy 1348-50 wymarły całe miasta i wsie w samym Krakowie plaga miała pochłonąć dwadzieścia tysięcy osób.
Przerażający obraz zarazy w Krakowie dają rozporządzenia królewskie z 1591 roku.
Co rano oraz wieczorem strażnicy mieli obchodzić swoje rewiry i zgłaszać podejrzane przypadki, jeśli cyrulik rozpozna zarazę, dom należ zabić, dostarczać potem żywności jego mieszkańcom.
Opracowanie na podstawie; Jan Kracik, Pokonać czarną śmierć., Staropolskie postawy wobec zarazy., Kraków 1991.