Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

PSL - koalicjant z piekła rodem

Koalicjant z piekła rodem – tak pięć lat temu jeden mainstreamowych dziennikarzy określił politycznego partnera PO.

Koalicjant z piekła rodem – tak pięć lat temu jeden mainstreamowych dziennikarzy określił politycznego partnera PO. Stosunek życzliwych Platformie dziennikarzy od tej pory się nie zmienił: ludowcy są przez nich traktowani znacznie surowiej niż partia Donalda Tuska. Ugrupowaniu Waldemara Pawlaka wybacza się zdecydowanie mniej.

Widać to zwłaszcza po tym, jak życzliwe PO media zachowały się po ujawnieniu zeznań premiera i jego ekipy z tzw. cywilnego wątku śledztwa smoleńskiego. W każdym normalnym kraju ta sprawa nie schodziłaby przez tygodnie z czołówek mediów, podczas gdy w Polsce została szybko wyciszona.

Jak by daleko nie sięgnąć pamięcią, PSL zawsze było traktowane jako „gorszy” koalicjant, bez względu na to, z kim wchodził do politycznej gry. Jest też – obok SLD – parlamentarnym weteranem, mimo rozlicznych afer na sejmowej scenie istnieje nieprzerwanie od 1990 r. Od dwudziestu lat nie zmienił się także układ personalny u ludowców. Ciągle są te same twarze, z których większość swoją polityczna karierę zaczynała w Zjednoczonym Stronnictwie Ludowym – satelickiej partii PZPR.

Na PSL nie ma mocnych

W minionym dwudziestoleciu lwia część najgłośniejszych afer związana była z PSL. Jedna z pierwszych dotyczyła tzw. afery Interamsu, która nie schodziła z czołówek gazet na przełomie 1994/1995. Była to spółka komputerowa, w której zasiadał przyjaciel ówczesnego premiera Waldemara Pawlaka, prezesa PSL. We władzach spółki był także Marian Zacharski – peerelowski szpieg. Spółka bez przetargu dostała kontrakt w Urzędzie Rady Ministrów. Szczegóły afery opisała we „Wprost” Joanna Kluzik, wówczas dziennikarka, dziś jako posłanka PO partnerka koalicyjna Waldemara Pawlaka. Publikacja znacznie osłabiła rosnącego w siłę Pawlaka – w sondażu zamówionym przez „Gazetę Wyborczą” ówczesny premier wygrywał ze wszystkimi.

Kolejnym ciosem była tzw. afera Baszniaka, ujawniona na początku 1995 r. m.in. przez Jacka Podgórskiego (po latach okazało się, że ten były funkcjonariusz UOP miał związki z inwigilacją prawicy). W sprawie Krzysztofa Baszniaka, wiceministra pracy w rządzie Pawlaka (ministrem pracy był wówczas Leszek Miller), w Prokuraturze Wojewódzkiej w Opolu toczyło się śledztwo, co opisali dziennikarze. Niedługo po nagłośnieniu tej afery nastąpił kryzys w koalicji SLD–PSL. 1 marca 1995 r. Pawlak podał się do dymisji, a jego miejsce zajął Józef Oleksy.

Wydawało się wówczas, że zarówno PSL, jak i sam Waldemar Pawlak są skończeni. Nic bardziej mylnego. PSL – znowu jako koalicjant Sojuszu – wrócił triumfalnie jesienią 2001 r. Dokładnie osiem lat po dymisji Pawlaka z funkcji premiera, 1 marca 2003 r., PSL wyszło z koalicji z SLD i stało się partią opozycyjną. Prezesem PSL był wówczas Jarosław Kalinowski. Waldemar Pawlak był wtedy w drugim szeregu – na fotel prezesa partii powrócił w 2005 r.

Kolejny raz ludowcy weszli do rządu jesienią 2007 r. – niemal od razu swoimi ludźmi obsadzili najważniejsze urzędy i służby. Zastępcą szefa ABW został Zdzisław Skorża, były funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa, wcześniej doradca Pawlaka i wiceszef UOP. Jego nominacja miała być jednym z warunków zawarcia koalicji PSL z PO. Donald Tusk zgodził się na to, mimo że było wiadomo o związkach Skorży z Edwardem Mazurem, polonijnym biznesmenem podejrzanym o zlecenie zabójstwa byłego szefa policji Marka Papały. W 2002 r. Mazur został zatrzymany i chociaż został rozpoznany jako osoba poszukująca płatnego zabójcy do zabicia Marka Papały, w prokuraturze warszawskiej wbrew opinii prowadzącego sprawę zdecydowano, aby biznesmena z Chicago wypuścić na wolność. Po wyjściu z aresztu Edward Mazur udał się na wystawny bankiet w restauracji Belvedere w warszawskich Łazienkach. Imieninowe przyjęcie wydawał tam m.in. wiceszef Urzędu Ochrony Państwa Zdzisław Skorża. Wśród gości byli także prominentni działacze PSL.

Kolejnym warunkiem koalicji PO–PSL miała być nominacja Marka Staszaka na funkcję prokuratora krajowego – pełnił on ją do czasu zdymisjonowania go przez premiera Tuska w związku ze śmiercią w płockim więzieniu jednego z morderców Krzysztofa Olewnika.

Zielone interesy

Jedną z najważniejszych szarych eminencji PSL jest Jan Bury, od 2007 r. wiceminister gospodarki, obecnie jest także szefem klubu parlamentarnego PSL. Od lat media wskazują na jego powiązania z biznesem, mimo to jego pozycja wydaje się być niezagrożona.

Na początku lat 90. Jan Bury umożliwił przejęcie przez spółkę Art-B nomenklaturowej firmy Agrotechnika założonej w 1984 r. przez działaczy Związku Młodzieży Wiejskiej (Bury należał do prominentnych działaczy tej struktury) oraz żołnierzy wojskowych służb specjalnych PRL. Co ciekawe biznesmeni uczestniczący w tej operacji do dziś wspierają finansowo PSL – wynika to z dokumentacji Państwowej Komisji Wyborczej. Wśród nich jest m.in. jeden z dawnych szefów Agrotechniki Zenon Daniłowski.

Agrotechnika zbankrutowała w 1992 r., ale rok wcześniej powstała inna firma Agro-Technika, obecnie nosząca nazwę Agro-Technika SA Praska Giełda Spożywcza. Jej prezesem jest Zenon Daniłowski, a udziałowcem m.in. Jan Bury i jego żona. To niejedyna spółka, gdzie wspólnie zasiadają – z oficjalnie dostępnych rejestrów gospodarczych wynika, że tych spółek jest znacznie więcej.

Zenon Daniłowski razem z Janem Burym został uwieczniony na zdjęciu, o którym zrobiło się głośno w sierpniu ub.r. Poseł PiS Marek Suski, członek sejmowej komisji skarbu, w związku z wystąpieniem ministra finansów Jacka Rostowskiego powiedział z trybuny sejmowej:

„Ja mówię o piciu wódki waszego ministra. Za publiczne pieniądze. 15 tys. 700 zł rachunek za kolacje w ekskluzywnym hotelu. Pan minister Bury po prostu chlał w hotelu za publiczne pieniądze. A pan minister prosił o to, byśmy dali pomysły na konkretne oszczędności. To ja daję – pilnujcie swoich, żeby po prostu nie korzystali w taki sposób z pieniędzy publicznych”.

Po tej wypowiedzi rozpętała się awantura, a jej efektem były zdjęcia z imprezy, o której mówił poseł PiS. Na dodatek okazało się, że z elektrociepłownią Kozienice są związane liczne afery, a samym wiceministrem Janem Burym jeszcze przed upublicznieniem zdjęć zajęło się CBA. Chodziło o kupienie przez Burego za 600 zł 50 proc. udziałów w spółce SO-RES. Była ona właścicielem hotelu w Rzeszowie Res-Hotel, a jej przedmiotem działalności było m.in. drukowanie gazet, wydawanie książek, działalność portali internetowych, zbieranie odpadów niebezpiecznych, działalność w zakresie telekomunikacji satelitarnej, działalność obiektów sportowych i klubów sportowych.

Okazało się, że wiceminister Bury złamał ustawę antykorupcyjną, ponieważ urzędnicy mogą mieć tylko do 10 proc. udziałów w spółkach. Po nagłośnieniu afery przez media Bury wystosował oświadczenie, że „popełnił niezamierzony błąd”. Premier Donald Tusk ocenił, że Bury dopuścił się „raczej gapiostwa niż cwaniactwa”. Ostatecznie wiceminister skarbu za złamanie ustawy antykorupcyjnej został ukarany naganą i oddaniem jednej pensji na cele charytatywne.

Jan Bury ze swoimi interesami nie był odosobniony w PSL. Media wielokrotnie pisały o nepotyzmie i obsadzaniu państwowych stanowisk krewnymi i znajomymi działaczy ludowców. „Gazeta Polska” opisywała interesy Marka Sawickiego i jego rodziny. Żona byłego już ministra rolnictwa za 100 tys. zł kupiła od Agencji Nieruchomości Rolnych szkołę w Sawicach wraz z budynkami gospodarczymi, przedszkolem i olbrzymią działką. Uzyskane dotacje z UE pozwoliły na stworzenie luksusowego zakładu opiekuńczego. Z kolei córka ministra zajmuje się ekologią – firma, w której zasiada Katarzyna Sawicka, była jednym z głównych partnerów konferencji, której patronem honorowym był… minister rolnictwa Marek Sawicki. Syn ministra, Przemysław, zdaniem mediów zdał na studiach egzamin komisyjnie, mimo że do niego wcześniej w ogóle nie podszedł. Później dostał uprawnienia weterynarza w niespotykanie szybkim tempie.

Całość artykułu Doroty Kani w tygodniku “Gazeta Polska”



 



Źródło:

Dorota Kania