Krótkie dni, długie noce. Mgła, melancholia, zaduma. Wchodzimy w okres Adwentu. Teolog Karl Rahner rozpoczyna adwentową medytację od słów: „I znów jest Adwent w Twoim Kościele, Boże. Znów wracamy do modlitwy tęsknoty i wyglądania, pieśni nadziei i obietnicy. Wszelka niedola ludzka, wszelki niedosyt zbiega się w tym jednym słowie: Przybądź!”.
Dlaczego doświadczamy braku, niedosytu i niespełnienia? Dlaczego nawet po chwilach największych powodzeń, największych sukcesów itp. rodzi się w nas bolesne pytanie: I co z tego? Odpowiadając na nie, Rahner wyraża jedną z najgłębszych prawd na temat kondycji człowieka: „Ziemia rodzi dzieci o sercach nieznających miary: to, co im daje, jest za piękne, aby można tym wzgardzić, a równocześnie za ubogie i zbyt kruche, aby stać się spełnieniem ich nienasycenia”. Chrześcijaństwo jest religią skierowaną ku przyszłości, religią nadziei i oczekiwania na spełnienie nienasycenia. Pamiętamy słynne słowa św. Augustyna: „Stworzyłeś nas bowiem jako skierowanych ku Tobie. I niespokojne jest serce nasze, dopóki w Tobie nie spocznie”. Już niedługo zaśpiewamy radośnie: „Bóg się rodzi…”.