Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Brudna bomba w Warszawie

Kiedy oczyszczalnia ścieków „Czajka” została w końcu oddana do użytku, była to sztandarowa inwestycja Platformy Obywatelskiej w Warszawie. Wydawało się, a przynajmniej tak wynikało z oficjalnego optymizmu urzędników, chętnie powielanego przez usłużne media, że rozwiązano problem będący symbolem niemocy poprzednich ekip władających stolicą. W takiej sytuacji wręcz nietaktem było pytać o rekordowe koszty czy przedłużający się czas trwania inwestycji. Samych sobie zostawiono też protestujących mieszkańców.

Nim do rozbudowy oczyszczalni w ogóle doszło, mieliśmy do czynienia nie tylko z protestami, lecz także z odwoływaniem przetargów, karami ze strony Unii Europejskiej… Kto lubi przeglądać stare teksty, może zanurkować w archiwum bloga „HGW Watch” i znaleźć teksty o Czajce. To naprawdę bardzo interesująca lektura. Zapewne nikt nie pamięta, że jeszcze w 2006 r. w protestach mieszkańców przeciwko rozbudowie Czajki i budowie spalarni śmieci pościekowych udział brała… sama Hanna Gronkiewicz-Waltz, wówczas dopiero przymierzana do przyszłej funkcji prezydent Warszawy. Po kilku latach to rozwiązanie okazuje się symbolem w najlepszym razie nieudacznictwa (lecz już coraz wyraźniej widać, że również korupcji) tych ekip, którym się jakoby udało. Przypomnijmy, że nie tak dawno osiągnięcia modernizacyjne były główną linią obrony Hanny Gronkiewicz-Waltz w ogólnopolskim przekazie Platformy. Oczywiście wtedy, gdy po okresie krótkiego schowania skompromitowanej polityk, partia zdecydowała się już prezydent Warszawy bronić.

Oj tam, oj tam – takie jest odwieczne prawo natury, że rury pękają

Dziś politycy związani z Platformą i jej sojusznicy przekonują nas, że nie dzieje się nic wyjątkowego, a usterki zdarzają się wszędzie. W czasach kiedy Włodzimierz Cimoszewicz nie był jeszcze tak mocno związany z PO i pamiętał, kto utrącił jego start w wyborach prezydenckich, zdarzyło mu się stwierdzić, że polski rząd do katastrofy smoleńskiej podchodzi tak, jak gdyby chodziło o włamanie do garażu. Zachowując wszelkie możliwe proporcje, można dziś stwierdzić, że ekipa zkowego do awarii w Czajce podchodzi z takim przejęciem, jakby chodziło o przeciekający kran w przenośnej toalecie w nieistniejącej już strefie relaksu. Choć być może, patrząc na priorytety, kranem przejęto by się bardziej. Tymczasem jak na razie to, co udało się naprawić, zostało zrobione przez stronę rządową, a Rafał Trzaskowski z kolegami i koleżankami zajmują się tym, co wychodzi im najlepiej. I być może moglibyśmy uznać, że to bardzo piękny przykład działania zasady pomocniczości, gdyby nie to, że kiedy Warszawa truje Wisłę, Bałtyk i zaczyna to budzić niepokój nawet leżących nad tym morzem krajów, Trzaskowski zajmuje się a to wystawą francuskich buldożków, a to kształtem Unii Europejskiej, słowem – trochę innymi sprawami, niż wynikałoby to z jego kompetencji. Przy czym jest oczywiste, że mieszkańcom Warszawy, którzy wybrali go na prezydenta, nie przeszkadza ten stan rzeczy.

I co nam zrobisz, prowincjo, czyli szersze skutki społeczne awarii

W swojej ulubionej telewizji nie usłyszą nic o odpowiedzialności warszawskiego samorządu, nawet jeśli zaś coś dotrze już do ich uszu, rozpoczęta właśnie na nośnikach reklamowych w metrze kolejna kampania warszawskiej kranówki całkowicie ich uspokoi. Skala zagrożeń ekologicznych spowodowanych przez ostatnie wydarzenia przez jednych jest ukrywana, przez innych być może wyolbrzymiana, tak czy inaczej niewątpliwie jest poważna. Obawiam się jednak, że awarie Czajki i późniejsze, niefrasobliwe zachowanie władz Warszawy będą miały również poważne skutki społeczne. Oto bowiem pokutujący w społeczeństwie stereotyp warszawiaka jako egoistycznego, przekonanego o własnej wyższości i gardzącego prowincją (z której najczęściej sam się wywodzi) cwaniaka został właśnie uprawomocniony przez idealnie się w niego wpisujące zachowanie włodarzy stolicy. Mamy bowiem dwumilionowe miasto, które nie radzi sobie ze śmieciami i ściekami – te pierwsze pali gdzieś na Mazurach, te drugie spuszcza jak gdyby nigdy nic w dół Wisły, do położonych niżej miast oraz Bałtyku i udaje, że nie ma już problemu. Ciekawy jestem, czy do czasu przyszłorocznych wyjazdów wakacyjnych prowincja zapomni już warszawiakom te niedogodności.

„Dary nieba”, „dary Wisły” a hipokryzja ekologów

Tak się składa, że w poprzednim tekście, komentując pokazywane przez posłów opozycji paragony, mające dokumentować rzekomą drożyznę na bazarach, przywołałem scenę z komedii Stanisława Barei „Alternatywy 4”. Bareja, choć niby to inne czasy, pozostaje tak uniwersalny i aktualny, że nie sposób uciec od podobnych skojarzeń. W jego kolejnym, ostatnim, jaki zdążył nakręcić przed śmiercią, serialu pt. „Zmiennicy”, pojawia się scena, która pasuje do dziś opisywanej sytuacji. Wycieczka dzieci do Puszczy Kampinoskiej jest świadkiem zrzutu paliwa przez lądujące na Okęciu samoloty. Benzyna lotnicza spada wprost na las, gdzie zresztą jest skrupulatnie wyłapywana przez okolicznych mieszkańców. Dzieci wracają do domu z misją napisania wypracowania o darach nieba. Dziś te same dzieci mogłyby pójść nad rzekę, uzbrojone w sieci, sita, durszlaki i inne tego typu sprzęty, by dowiedzieć się, co daje woda. A może inaczej – co daje im Warszawa, zarządzana przez Rafała Trzaskowskiego.

Jak wiemy od kilku dni, problemem nie jest jedynie awaria kolektora, lecz trwająca o wiele dłużej przerwa w działaniu tej samej spalarni, z którą w swoim czasie walczyła Hanna Gronkiewicz-Waltz, by później zafundować ją mieszkańcom. Odpady pościekowe nie są więc spalane, a wywożone z Warszawy i składowane w hałdach, na czym krocie zarabia firma zewnętrzna, a zapewne również właściciele gruntów służących za składowiska. Oczywiście, nie będzie to temat dla ekologów, których hipokryzja w ostatnich dniach chyba ostatecznie skompromitowała to środowisko, sprawie przyjrzy się natomiast prokuratura. Mamy do czynienia z tematem bardzo interesującym, nasuwa się bowiem bardzo wiele pytań.

Kilka oczywistych pytań

Na przykład – na jakiej zasadzie wybrano firmę ratującą za ciężkie pieniądze niewykonujące swoich zadań instytucje miasta? W jaki sposób wybrano tereny, na których zlokalizowane są odpady i kto jest ich właścicielem? Wreszcie – czy dochowano tu wszelkich procedur bezpieczeństwa i, co też ciekawe, co na to choćby sąsiedzi zarabiających na warszawskiej nieudolności przedsiębiorczych śmieciarzy? Jak wiemy, to właśnie branża śmieciowa jest jedną z bardziej atrakcyjnych dla rozmaitych mafii i szarych stref. We Włoszech składowanie odpadów, zwłaszcza tych najbardziej skażonych i niebezpiecznych, jest jednym z ulubionych interesów Camorry, która w tym miejscu styka się często z urzędnikami państwowymi i unijnymi.

Trudno przewidzieć, jaki będzie rozwój sytuacji. Być może na odkryciu utajnionej przez wiele miesięcy drugiej awarii sprawa się nie skończy. Afera reprywatyzacyjna została w pewnym stopniu rozmyta przez solidarność urzędników, adwokatów i sędziów, czego kilka spektakularnych przykładów mieliśmy w mijającym tygodniu. Jako sprawa bezpośrednio związana z funkcjonowaniem wymiaru sprawiedliwości raczej nie skończy się dobrze, póki nie uda się przeprowadzić pełnej i bezkompromisowej reformy. Okazuje się jednak, że pod swoimi następcami i współpracownikami Hanna Gronkiewicz-Waltz zostawiła jeszcze inną, już całkowicie dosłownie brudną bombę. Być może nawet kilka bomb. Pierwsze eksplozje już za nami.
 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Warszawa #Wisła #ścieki

Krzysztof Karnkowski