Wydarzenie się w jakiejś społeczności wielkiego nieszczęścia lub tragedii uruchamia w jej członkach pewne przesądy i pokusy. Rodzi się przekonanie, że ze świata można całkowicie wykorzenić zło, np. agresję i nienawiść. Budzi się mentalność manichejska, która dzieli ludzi na dobrych i złych.
Skoro zaistniało zło, musi być ktoś winny. Zło prowokuje do poszukiwania kozła ofiarnego. Kusi również do wykorzystania nieszczęścia do walki medialnej i politycznej lub snucia absurdalnych teorii. Czy uda się nam nie ulegać w najbliższym czasie tym przesądom i odpierać te pokusy? Czy dziennikarze, publicyści i politycy potrafią dotrzeć do społeczeństwa z czterema prawdami? Z prawdą o tym, że zło, również agresja i nienawiść, jest wpisane w rzeczywistość. Można i trzeba je minimalizować. Norwid mówił o uniepotrzebnianiu męczeństwa. Z kolei przekonanie, że zło można zupełnie wyeliminować, prowadzi do kolejnego zła. Niekiedy są ofiary, a wcale nie ma winnych. Ludzie, również w naszej ojczyźnie, nie dzielą się na dobrych, np. na sympatyków WOŚP, i złych, np. jej przeciwników. Dobro i zło przebiegają w sercu każdego człowieka. Wobec tego poszukiwanie kozła ofiarnego jest pozbawione sensu.