Jedną ze słabości współczesnej prawicy jest oddawanie pola w dziedzinie znaczeń. Słowa wytrychy, epitety i przeinaczenia spychają polityków prawicy do defensywy. W kraju widać to było przy okazji nominacji wiceministerialnej dla Adama Andruszkiewicza. W dzisiejszym świecie podmiany znaczeń jeden z naszych ojców niepodległości Roman Dmowski byłby zapewne politykiem wykluczonym z oficjalnego obiegu społeczno-medialnego, a jego konto na Twitterze byłoby zablokowane.
Całkiem niedawno w prawicowym zresztą tygodniku francuskim „Valeur Actuelles” określono innego ojca naszej niepodległości – Józefa Piłsudskiego – mianem „nacjonalistycznego dyktatora”. Im dalej na Zachód, tym bałagan pojęciowy większy. Za Norwidem więc warto powtórzyć postulat, że najwyższy już czas „odpowiednie dać rzeczy słowo” i walczyć o znaczenia oraz treść.