Nazajutrz po samookaleczeniu pułkownik Mikołaj Przybył mówił dziennikarzom, że wielokrotnie był obiektem ataków, a bandyci nawet wyznaczyli nagrodę za jego głowę. Problem w tym, że żadna prokuratura nie prowadziła śledztw, w których Przybył byłby ofiarą bezpośrednich ataków - dowiedział się portal Niezalezna.pl.
Pułkownik Mikołaj Przybył mieszka na terenie podległym Prokuraturze Rejonowej Poznań Wilda. Gdyby próbowano dokonać zamachu na jego życie w domu wojskowego, właśnie wildeccy śledczy przeprowadzaliby pierwsze czynności. A nic takiego nie miało miejsca.
Znane są tylko dwa zdarzenia, w których wojskowego można uznać za ofiarę. Oba miały miejsce w połowie 2010 r.
Najpierw prokuratorowi skradziono rower górski. Trudno to jednak uznać za działanie mafii.
Drugie zdarzenie polegało na odkręceniu śrub kół samochodu płk. Przybyła. Niezależna.pl dowiedziała się jednak, że płk Przybył nie potraktował tego zdarzenia zbyt poważnie, choć teraz opowiada o próbie zabójstwa. Skąd ten wniosek? Przybył sam bowiem dokręcił śruby i dopiero wtedy pojechał na komisariat.
- Przybył i w wojsku, i w cywilu był przecież prokuratorem od przestępczości zorganizowanej. Wiedział doskonale, że przy próbie zabójstwa powinien wezwać ekipę dochodzeniową do zrobienia oględzin i zabezpieczenia śladów. Dziwi że tego nie zrobił, jeśli czuł się zagrożony – mówi nasz informator.
A może inne prokuratury prowadziły śledztwa z płk Przybyłem jako ofiarą?
- Nic mi o tym nie wiadomo – mówi krótko Magdalena Mazur-Prus, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Jak się dowiedziała Niezależna.pl, po poniedziałkowym postrzeleniu się płk Przybyła ponownie analizowane są oba postępowania – dotyczące kradzieży roweru i poluzowania śrub w samochodzie. Akta ściągnęła „okręgówka”, aby przygotować informację dla Prokuratury Generalnej.
- Taka informacja nie jest jeszcze gotowa. Nie ma również decyzji, czy te dwa postępowania ponownie zostaną wszczęte – dodaje prokurator Mazur-Prus.
Więcej na ten temat w przyszłym numerze „Gazety Polskiej”
Źródło:
Grzegorz Broński