Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Gdy sąsiad sąsiadowi szkodzi

Gdy sąsiad sąsiadowi szkodzi, władze samorządowe, jeżeli leży to w ich kompetencjach, powinny interweniować. Do tego jednak potrzebna jest dobra wola.

Gdy sąsiad sąsiadowi szkodzi, władze samorządowe, jeżeli leży to w ich kompetencjach, powinny interweniować. Do tego jednak potrzebna jest dobra wola.

Od 2007 r. pani Teresa Sokołowska z Bielichy regularnie przeżywa potop. Jej działka jest zalewana wodą. W takiej sytuacji ciężko jest cokolwiek zasadzić w ogródku, trudno przechowywać cokolwiek wartościowego w piwnicy. Jak to się stało?

Potop sąsiedzki

- Jestem mieszkanką wsi Bielicha w gminie zakrzew w powiecie radomskim – relacjonuje Teresa Sokołowska. - Mój problem rozpoczął się w 2007 r. kiedy właściciel działki o numerze geodezyjnym 28/5 położonej we wsi Bielicha otrzymał pozwolenie na budowę domu oraz ogrodzenie swojej posesji. Posesja ta leży wzdłuż drogi gminnej o numerze geodezyjnym 28/11, a ta z kolei  sąsiaduje z działką o numerze 29, której jestem jedną ze współwłaścicieli. Działka ta stanowi drogę dojazdową do mojej posesji i jest własnością prywatną. Moja posesja oraz działka o numerze 29 są notorycznie zalewane wodami opadowymi przez właściciela działki o numerze 28/5p Rafała Golę oraz przez właściciela działki numer 42 p Waldemara Skowrońskiego. Pan Skowroński usunął kilka sztuk kostki brukowej ze swojego podjazdu, aby umożliwić swobodny odpływ wody deszczowej oraz wody spływającej z drogi wojewódzkiej nr 740. Pan Skowroński nie mający nawet jednego centymetra drogi dojazdowej do swojej posesji prowadzi na niej firmę transportową . Nie dość, że remontuje  i garażuje na niej samochody transportowe, to jeszcze myje je, odprowadzając wodę na działkę o numerze geodezyjnym 41, z której spływa ona na moją posesję. Zimą natomiast usuwa śnieg ze swojej posesji, wywożąc go na wyżej wymienioną działkę i pozostawiając go aż do roztopów, kolejny raz powodując zalewanie mojej drogi – pisze poszkodowana w liście do „Gazety Polskiej”.

Wizja pod śniegiem

Problemy z uciążliwymi sąsiadami nie są jedynymi, które spędzają sen z powiek Teresy Sokołowskiej. Wady konstrukcyjne źle przebudowanej drogi wojewódzkiej o numerze 74 oraz budowa chodników przy tej drodze spowodowały zalewanie wielu posesji w Bielisze, w tym również działki należącej do pani Teresy.

2 grudnia 2010 r. wójt gminy zakrzew, przynaglony wnioskami podtapianych mieszkańców, polecił wykonanie wizji lokalnej w sprawie zakłócenia stosunków wodnych na wskazanym przez wnioskodawców terenie. Była zima, tuż po intensywnych opadach śniegu, którego grubą warstwą przykryty był teren. Dlaczego wizję przeprowadzono w sprzecznych z logiką warunkach? Wójt gminy Zakrzew nie odpowiada. Jest nieosiągalny.

Generator konfliktów

26 października 2010 r. rada gminy w Zakrzewie, rozpatrując skargę na działalność wójta gminy Zakrzew złożoną przez Teresę Sokołowską i współwłaścicielkę działki Jadwigę Kanecką, uznała ją za bezzasadną. Radni stwierdzili, że wójt gminy Sławomir Białkowski udzielił w sprawie skargi wystarczających wyjaśnień. Wcześniej wójt zaproponował, że gmina przejmie działkę pani Sokołowskiej, ponieważ zabiegając o swoją własność, jest ona generatorem konfliktów.

Dlaczego wójt tolerował samowolne podniesienie poziomu drogi gminnej o numerze 28/1 oraz prywatnej działki – drogi o numerze 28/1? Dlaczego wydano pozwolenie na budowę domów oraz ogrodzeń posesji na działkach 28/5 oraz 28/7, nie dbając o zabezpieczenie dojazdu do tych posesji, a następnie zezwolono na wykonanie przyłącza gazowego do działki o numerze 28/5 przechodzącego przez prywatną działkę nr 29? Na te pytania nie uzyskała odpowiedzi ani poszkodowana, ani dziennikarz.

Pani Sokołowska czuje się zbywana. Nic dziwnego skoro wójt odsyła ją do wydziału ochrony środowiska starostwa powiatowego w Radomiu oraz nadzoru budowlanego w Radomiu, a te z kolei do wójta gminy Zakrzew. I tak właśnie kobieta, drepcząc po obwodzie błędnego koła, ma wrażenie, że jej sprawa zamiatana jest pod dywan. Nie wie tylko, dlaczego.

Pani Sokołowska uważa, że wyczerpała już wszystkie możliwości odwołań na poziomie lokalnym i chyba się nie myli.

– Cała ta sytuacja powoduje, że czuję się bezsilna i bezradna wobec machiny urzędniczej. Jestem tylko petentem, któremu zgodnie z konstytucją Rzeczpospolitej Polski oraz przepisami prawa należy się poszanowanie godności osobistej oraz własności prywatnej. Niestety nasza szanowna administracja oraz urzędnicy, których zadaniem jest udzielanie pomocy i rozwiązywanie problemów obywateli, zdają się o tym zapominać - mówi.

 



Źródło: niezalezna.pl

Kaja Bogomilska