Od dwóch dni w Płotach koło Zielonej Góry strajkuje kilkuset polskich kierowców z francuskiej firmy transportowej Norbert Dentressangle, którzy domagają się podniesienia pensji i diety niezbędnej do przeżycia podczas wielotygodniowych kursów po Europie.
Od lipca trwa spór zbiorowy pracowników Norbert Dentressangle z zarządem spółki. Kierowcy mają bowiem pensję podstawową na minimalnym poziomie oraz otrzymują niewielką dietę w euro na przeżycie podczas trasy.
- Chcemy podniesienia „podstawy” o 190 złotych brutto, ale usłyszeliśmy, że kurs euro stoi wysoko i zarabiamy wystarczająco dużo, bo otrzymujemy 39 euro diety dziennie. Tylko że za tę dietę podczas pobytu we Francji lub Hiszpanii musimy zjeść śniadanie, obiad, kolację, kupić wodę i wszystkie inne artykuły potrzebne do życia – tłumaczy w rozmowie z „Niezależną” Krystian Waś, przewodniczący zakładowej „Solidarności”.
– I nie ma nas w domu całymi tygodniami, które spędzamy w kabinie ciężarówki – dodaje.
We wtorek w siedzibie Norbert Dentressangle w Płotach koło Zielonej Góry strajkowało ponad 300 kierowców, którzy nie mają zamiaru zrezygnować przez spełnieniem postulatów. Tym bardziej, że władze spółki zapowiedziały zwalnianie protestujących. A ich strajk może przybrać na sile, bo z kierowcami solidaryzują się koledzy z innych krajów, choćby we Francji. Do Płot mają również przyjechać górnicy, strażacy, kolejarze, a nawet związkowcy firm transportowych z Niemiec.
- Nie mamy nic do stracenia. Chcemy zapewnić godne życie naszym bliskim, którzy w domu i tak widzą nas bardzo rzadko – dodaje 38-letni kierowca, który jeżdżąc po Europie, spędza większość roku.
Źródło:
Grzegorz Broński