Andrzej Duda, nie przebierając w słowach, znów zaatakował Antoniego Macierewicza i SKW.
Bardzo wielu wyborców prezydenta Andrzeja Dudy po każdym kolejnym jego komentarzu na temat szefa MON czuje niesmak. Trudno bowiem nie odnieść wrażenia, iż w tej sprawie głową państwa kierują przede wszystkim trudne do poskromienia emocje, a nie merytoryczny osąd. Jak bowiem inaczej wytłumaczyć rzucone na ulicy do nieznanego człowieka zdania o „ubeckich metodach”?
Pomijam styl tej wypowiedzi, ale od prezydenta można oczekiwać większej roztropności i na pewno znacznie lepszego panowania nad sobą. W wywiadzie dla publicznej stacji – przeprowadzonym po upublicznieniu feralnego ulicznego nagrania – Andrzej Duda, nie przebierając w słowach, po raz kolejny zaatakował Antoniego Macierewicza i SKW za wszczęcie procedury sprawdzającej wobec generała Kraszewskiego, którego prezydent określa mianem jednego ze swych najbliższych współpracowników.
Nieco później jeden z portali „ujawnił”, że do końca kontroli Pałac Prezydencki nie zgodzi się na żadną nominację generalską. Ta informacja nie została zdementowana (przynajmniej do czasu zamknięcia tego numeru „Gazety Polskiej”). Narracja głowy państwa jest zatem następująca: Antoni Macierewicz wykorzystuje SKW do blokowania pracy BBN poprzez wszczęcie bezpodstawnych i fikcyjnych działań wobec generała Jarosława Kraszewskiego. To w rzeczy samej arcypoważny zarzut. Ale gdzie dowody?
W każdej wypowiedzi prezydenta Dudy próżno szukać nawet ich śladu. Bez trudu można za to dopatrzyć się manipulacji, które opinii publicznej serwuje sam pierwszy obywatel, jak i część jego podwładnych. Słyszymy bowiem, iż do pałacu nie została przekazania informacja na temat powodu wszczęcia procedury wobec Kraszewskiego, a prezydent nie ma możliwości głębiej zapoznać się ze zgromadzonymi w sprawie materiałami. Tymczasem z samych komunikatów BBN wynika coś zupełnie innego. Szef MON wielokrotnie deklarował, iż dokumenty SKW są dostępne dla prezydenta Dudy. Jeśli tylko wyrazi chęć zapoznania się z nimi – będzie mógł to zrobić. Kancelaria Prezydenta powtarza jak mantrę informację o braku odpowiedzi resortu obrony na pisma, które wysłało BBN, ale jako żywo nikt nie sformułował zarzutu, iż prezydent chciał przeczytać dokumenty dotyczące generała Kraszewskiego i został odprawiony z kwitkiem. Pojawia się zatem pytanie: dlaczego od kilku miesięcy głowa państwa gra tą sprawą bez przeczytania akt? Dlaczego kieruje zarzuty największego kalibru wobec szefa MON, choć nie zna szczegółów sprawy – skąd zatem wie, iż wątpliwości wobec Kraszewskiego są bezpodstawne? Czy blokowanie nominacji generalskich nie jest – w kontekście wypowiedzi prezydenta i jego współpracowników – zemstą na Antonim Macierewiczu za uruchomienie kontroli wobec prezydenckiego generała? Czy utalentowani oficerowie, którzy zasłużyli na stopień generalski, są dziś faktycznie zakładnikami Pałacu Prezydenckiego w jego wojnie przeciwko szefowi MON? Uzależnienie nadawania stopni generalskich od zakończenia działań przez służby specjalne wobec prezydenckiego współpracownika jest nie tylko kuriozalne, lecz także sprzeczne z prawem. Skoro SKW ocenia, iż ma powody, by dokładnie skontrolować Kraszewskiego, to niech działa, bo to ma znaczenie dla bezpieczeństwa państwa. Jeśli prezydent i BBN uważają, że to „ ubeckie metody”, niech przedstawią dowody, a nie grają pomówieniami.