Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Zgnilizna, którą polubiliśmy

Wracam właśnie ze Wschodniej Ukrainy, ze strefy wojny. W pewien sposób tamtejszy front bywa wręcz urokliwy. Falujący delikatnie krajobraz. Puste, dzikie pola wyschniętej trawy i słoneczników. Przetykane ruinami wsi wyrastającymi z już nieuprawianych ukraińskich czarnoziemów.

Wszystko tonie w brunatnych bądź rdzawych kolorach. Piękna jesień spadła na świat. Snują się bezdomne zwierzęta, szukające ciepła w okopach. Koty, psy. Fortyfikacje wojenne w środku niczego, otoczone skurczonymi, wykrzywionymi drzewami już bez liści oraz… zardzewiałymi resztkami maszyn bojowych. W okopach, jak to na Ukrainie bywa, prawdziwe multi-kulti. Spotkasz Tatara, Tadżyka, Żyda. Jest relatywny spokój. Codziennie na całym froncie ginie maksymalnie kilka, w wyjątkowych sytuacjach kilkanaście osób.

Kwitnie kontrabanda. Wszyscy się już przyzwyczaili. Wszyscy już to zaakceptowali. Nie tylko w Europie, lecz także na samej Ukrainie.

Jakby tej wojny nie było. Nawet nazwa strefy walk to sugeruje. ATO, czyli rejon działań antyterrorystycznych. Jakby Ukraina walczyła z jakąś dziwną odmianą Al-Kaidy, a nie ze zorganizowaną, militarną inwazją dyktatora Rosji, Putina. Wszyscy sprawiają wrażenie, jakby udawali. Że nie ma dziesiątków tysięcy ofiar, zniszczonych rodzin opłakujących swoich bliskich, porwanych, zaginionych, torturowanych. Jakby Rosja i jej imperialne szaleństwa nie były już zagrożeniem. Tylko nieliczni, wytrwali i odważni przypominają o tym, co się naprawdę dzieje, czy to pomagając żołnierzom, czy sami stacjonując miesiącami w okopach. Ale większość woli spokój. Nie tylko na Ukrainie, lecz także w całej Europie. Akceptujemy tę zgniliznę, nie chcemy o niej myśleć, w końcu jest cicho, czemu coś zmieniać? A zło powoli zwycięża. 

 



#Ukraina

Dawid Wildstein