Dzisiaj mija rok od zamordowania w łódzkim biurze PiS Marka Rosiaka, asystenta europosła Janusza Wojciechowskiego. Do tragedii doszło 19 października 2010 r. Zabójcą był 62-letni Ryszard C., były członek Platformy Obywatelskiej.
Z europosłem PiS Januszem Wojciechowskim rozmawia Grzegorz Broński
W środę, 19 października, mija rok od zabójstwa Marka Rosiaka, pańskiego asystenta. Jak z perspektywy czasu ocenia Pan to, co się stało?
Mam wrażenie, że ten mord nie wywołał żadnej refleksji u tych, którzy podsycali nienawiść. Nawet ostatni spot wyborczy Platformy Obywatelskiej to pokazuje. Znowu było dzielenie Polaków. A także zarzucanie środowisku Prawa i Sprawiedliwości wywoływanie konfliktów, a przecież to PiS stał się ofiarą brutalnego ataku. Do tej tragedii bez wątpienia doszło przez podsycanie nienawiści, ale po autentycznie winnych to spłynęło.
Pamiętamy o Marku Rosiaku. W środę w naszym biurze odsłonimy tablicę ku jego czci. Planujemy skromną uroczystość. Chcieliśmy również upamiętnić to, co się stało, tablicą na zewnątrz budynku, ale urzędnicy zaczęli piętrzyć problemy i nie zdążymy spełnić wszystkich formalności do środy.
Prokuratura wyjaśniła wszystkie okoliczności zbrodni?
Nie mam dostępu do akt i trudno mi to oceniać. Najważniejsze jednak, że potwierdzono polityczny motyw działania sprawcy. Co równie istotne, psychiatrzy stwierdzili jego poczytalność. A pamiętamy, jak niektórzy próbowali przekonywać, że to był atak szaleńca. Nie, ten człowiek wiedział, co robi. Był jednak nasączony nienawiścią do Prawa i Sprawiedliwości.
24 listopada zaczyna się proces Ryszarda C. Czy pojawi się Pan na sali rozpraw?
Powiem szczerze, że nie wiem. Ze względu na pamięć Marka Rosiaka chyba powinienem, ale czy chcę patrzeć na jego zabójcę? Muszę się nad tym jeszcze zastanowić. Poza tym prawdopodobnie będę świadkiem. Prokuratura przesłuchiwała mnie na okoliczność ogólnych spraw, więc sąd chyba też będzie chciał.
Więcej o mordzie politycznym III RP w aktualnym numerze "Gazety Polskiej"
Źródło:
Grzegorz Broński