Weta prezydenta były pospieszne. Andrzej Duda nie wykorzystał całego czasu gwarantowanego mu przez konstytucję na namysł. Najwyraźniej uznał, że weekend to wystarczająco długi czas na analizę i konsultacje.
Być może też chciał się pokazać jako polityk stanowczy, który szybkim cięciem odrzuca kształt reformy przedstawionej przez rząd PiS-u. Jakiekolwiek były powody tych decyzji, z punktu widzenia opozycji zapadły w samą porę. Każdy kolejny dzień protestów w Warszawie i innych miastach nasilał niepokojące zjawisko – nie wpuszczano na scenę polityków. „Nie oddajemy mikrofonu nikomu z partyjnych barw” – mówili prowadzący spotkania. I nie oddawali. Ta zasada głoszona otwarcie w dniach poprzedzających weto prezydenta bardzo widocznie wynikała z oczekiwań manifestujących. Ludzie chcieli trzymać rozdawane im świeczki, słuchać koncertów, krzyczeć o konstytucji itp., ale absolutnie nie chcieli oglądać i słuchać panów Schetyny, Petru czy Frasyniuka. Kolejny tydzień protestów wobec takiego dictum suwerena oznaczał jedno – wykreowanie nowych liderów protestu. Weta prezydenta zatrzymały i tę dobrą zmianę, ratując skórę liderom z bożej łaski – Schetynie, Petru i reszcie.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#reforma wymiaru sprawiedliwości
#reforma sądów
#reforma sądownictwa
#Sąd Najwyższy
Joanna Lichocka