Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Korozja w systemie

Zawodzą dotychczasowe sposoby socjotechniczne postkomuny. Zawodzą i już. A Polska wymyka im się z rąk na dobre.

Zawodzą dotychczasowe sposoby socjotechniczne postkomuny. Zawodzą i już. A Polska wymyka im się z rąk na dobre.

Kilka stałych działań dyscyplinujących wobec wyborców stosowanych w obronie systemu III RP okazuje się być właśnie więcej niż wątpliwymi. Musi to budzić frustrację agorowych autorytetów, a frontowi medialni żołnierze systemu przełykają publicznie gorzkie pigułki rozczarowania. To, co działało dotąd zwykle w strategii anty-PiS, skończyło się. Ba, zaczyna budzić zażenowanie, oburzenie lub śmiech. I to w tej części społeczeństwa i elit, którą dotąd salon postkomuny uważał za swoją.

Smutnym tego przykładem była próba wywołania agresywnej niechęci wobec premier Beaty Szydło przez PO. Smutnym, bo zupełnie na zimno, cynicznie obliczonym na spowodowanie skandalu międzynarodowego i skompromitowanie Polski w kontekście upamiętnienia ofiar Holocaustu. To jedno z najpotężniejszych dział, jakich można użyć przeciw Polsce, i Donald Tusk oraz jego partia nie zawahały się go zastosować. Po części odniosło to skutek w prasie zagranicznej i przez wiele tytułów, zwłaszcza niemieckich, przepłynęła kolejna fala hejtu wobec polskiego rządu. Ale w kraju, prócz odlotów redaktorów PO i zaśmiecania nienawistnymi wpisami portali społecznościowych przez trolli tej partii, uzyskano marny efekt. Ludzie potraktowali to zdarzenie jako nieudaną manipulację Tuska oraz jego ludzi i, co najważniejsze, wbrew kalkulacjom postkomuny – nie zawstydzili się. Krytykują nas w prasie niemieckiej? Coraz częściej w reakcji na to zamiast frasunku na czole klasycznego Europejczyka znad Wisły pojawia się wzruszenie ramion. A przecież zwykle w ów stan zawstydzenia udawało się dzięki takiej socjotechnice wprawiać całe rzesze lemingów. Zdanie premier Szydło, że Auschwitz to lekcja, a państwo musi zrobić wszystko, aby chronić swych obywateli, nie wywołało moralnego wzmożenia wyborców systemu III RP. Okazało się, że na tym emocji społecznej postkomuna zbudować nijak nie jest w stanie. To nie działa.

Innym już, zabawnym przykładem bezradności salonowców spod znaku Urbana był wywiad Andrzeja Morozowskiego z Andrzejem Sewerynem, dyrektorem Teatru Polskiego. Dyrektorem sumiennym, niewdającym się w akcje polityczne, tylko pilnującym sztuki w podlegającej sobie instytucji. Tego artystę raczej trudno podejrzewać o sympatie do PiS. Wiele razy dotąd elegancko dawał znać, że się od prawicy dystansuje. Był więc przez lata „swój” i teraz wciąż jak „swojego” zaproszono go do TVN. No i pojawił się kłopot. Otóż wicepremier Piotr Gliński podpisał umowę o współprowadzenie Teatru Polskiego z sejmikiem mazowieckim i od razu zdecydował o przekazaniu funduszy na działanie placówki tak, aby można było spokojnie zaplanować kilka nowych premier w nadchodzącym sezonie. A Andrzej Seweryn miał odwagę wyrazić się o działaniach wicepremiera Glińskiego i minister Zwinogrodzkiej z uznaniem, ba, przedstawić opinie, że poprzednia władza o teatr tak nie dbała. Budzące zażenowanie pytanie Morozowskiego: „Nie ma Pan wrażenia, że władza kupiła Pana?” skierowane do artysty, który wyjaśniał, że w jego działalności chodzi o uprawianie sztuki, a nie walkę partyjną, a słowa podziękowania dla rządu wspierającego te działania są oczywistym odruchem przyzwoitości, było wspaniałym, autokompromitującym świadectwem bezradności socjotechniki postkomuny. Teatr Polski w wymiarze walki politycznej kompletnie wymknął się im z rąk.

Dyscyplinujące działania prowadzone są od dawna także wobec dziennikarzy. Temu służą ataki na reporterów mediów publicznych. Prócz dyskredytowania TVP chodzi o przekazanie sygnału do całego środowiska dziennikarskiego – nie będziecie służyć nam, to ogłosimy, że jesteście partyjnymi funkcjonariuszami PiS. Tyle że mechanizm, który działał dotychczas, teraz jeszcze owszem, pracuje, ale zaczynają być na nim widoczne plamy korozji. Taśmy z rozmów w „Sowie” miały być w założeniu Agorowych mediów i TVN zupełnie przemilczane – miały nie zaistnieć. Nie udało się nie tylko przez konsekwentne informowanie na ich temat przez media publiczne. Także dzięki temu, że część mediów z dotychczasowego jednorodnego nurtu propagandy PO wyłamała się. Postkomuna zaczyna tracić grunt pod nogami na własnym terenie. To dobre prognozy.


 

 



Źródło: Gazeta Polska

#system III RP

Joanna Lichocka