Polska to dla elit III RP koryto, z którego można wyjąć jakiś smakowity kąsek.
Z taśm prawdy sprzed paru lat do języka potocznego przeszło kilka bon motów, którymi elita Platformy opisywała Polskę pod swoimi rządami. Są dziś synonimem upadku, nieudolności i demoralizacji władzy. Zdaje się jednak, iż również kolejna – ujawniona właśnie przez TVP Info – porcja wynurzeń tęgich głów środowiska PO ma nie mniejszy potencjał. Zwracam Państwa uwagę na dwa ich fragmenty.
„Porszakiem se jeździ” – mówi szef resortu skarbu o członku zarządu jednej ze spółek, której polskie państwo, czyli my wszyscy, jesteśmy współwłaścicielami. Kupno owego
„porszaka” zdaje się być jedną z pierwszych decyzji nowego nominata i jednocześnie – przynajmniej tak twierdzi minister mający być odpowiedzialny za uczciwe zarządzanie publicznym mieniem – spełnieniem jego marzeń z dzieciństwa. Minister skarbu, w przypływie zadowolenia, mówi:
– Ja mu go kupiłem. Co znaczy: pozwolił mu kupić za nasze pieniądze. Oto kwintesencja podejścia elit PO czy nawet szerzej – po prostu elit III RP do państwa. Polska to dla tych ludzi koryto, z którego można wyjąć jakiś smakowity kąsek. Ot, na przykład wymarzonego
„porszaka”. Podczas zakrapianej biesiady co rusz mówią o „pożywieniu się” publiczną kasą. Majątek RP nie jest żadną świętością, dobrem wspólnym, strategicznym zasobem. Jest paśnikiem, żerowiskiem; miarą sukcesu i ukoronowaniem zwycięstwa wyborczego jest umiejętność najbardziej żarłocznego wyszarpania jak najtłustszego kąska. Drugi fragment wart szczególnej uwagi dotyczy filmu „Smoleńsk”, a tak naprawdę docierania z prawdą o 10 kwietnia 2010 r. To ich niepokoi. Dręczy. Na konferencjach prasowych, w mediach są pewni siebie, przekonani, że propagandowa wersja śmierci delegacji RP została wdrukowana w głowy większości Polaków. Ale gdy są między sobą, nie ukrywają strachu przed rzetelnym wyjaśnieniem tego dramatu. To potwierdza słuszność wyboru tych, którzy zaraz po straszliwej kwietniowej sobocie postanowili nie odpuścić ani prawdy, ani upamiętnienia. Determinacja tysięcy ludzi, szczególnie klubów „Gazety Polskiej”, w trwaniu choćby przy comiesięcznym wspominaniu, ale także w obronie Krzyża Pamięci, miała i ma głęboki sens. Mylili się za to ci publicyści, którzy nawoływali do uspokojenia nastrojów, bo nieustępliwość w sprawie Smoleńska miała rzekomo służyć PO. Tymczasem kłamstwo smoleńskie boi się nieugiętego dopominania się prawdy. To widać coraz wyraźniej.
Źródło: Gazeta Polska
#afery PO
Katarzyna Gójska-Hejke