


Odczytywanie przez sędziego Andrzeja Rzeplińskiego wyroku ws. nowelizacji ustawy o TK była czystą groteską. Sędzia recytował bowiem tekst, który od kilku godzin był w internecie, a według portalu wpolityce.pl - od kilkunastu dni krążył "po mieście".
Dowiedzieliśmy się więc, że:
Niniejszy wyrok ma charakter ostateczny i moc powszechnie obowiązującą. W świetle obowiązującej Konstytucji nie może on zostać skutecznie zakwestionowany przez inne organy państwa, które zobowiązane są do jego wykonania i respektowania.
Według sędziów Trybunału (zdania odrębne złożyło jedynie dwoje sędziów: Julia Przyłębska i Piotr Pszczółkowski), cała nowelizacja ustawy o TK jest niezgodna m.in. z konstytucyjną zasadą poprawnej legislacji.
Za niekonstytucyjne uznano także... możliwość wszczynania "dyscyplinarki" sędziego TK na wniosek prezydenta lub ministra sprawiedliwości, a także możliwość wygaszania mandatu sędziów Trybunału przez Sejm.
A zatem sędziowie TK zadbali przede wszystkim o własną bezkarność... Jak widać, rzekoma troska o państwo i konstytucję jest zadziwiająco zbieżna z troską o indywidualny interes.
Według większości sędziów Trybunału Konstytucyjnego nowelizacja uniemożliwiłaby mu "rzetelne i sprawne działanie", m.in. ze względu na "niekonstytucyjne" wydłużenie terminów na rozpatrzenie spraw w TK. "Niekonstytucyjny" - zdaniem Trybunału - jest również zapis o wymogu większości 2/3 głosów do wydania wyroku w pełnym składzie.
Konstytucję rzekomo łamał też zapis o tym, że... pełny skład TK to minimum 13 sędziów.