Podziel się swoim 1,5% podatku na wsparcie mediów Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy za solidarność! Dowiedz się więcej »

Szef WHO - kłamca, komunista, ulubieniec Chin i Rosji. Kim jest szef Światowej Organizacji Zdrowia

Pierwszy szef Światowej Organizacji Zdrowia, który nie jest lekarzem. Działacz etiopskiej partii mającej korzenie sowiecko-komunistyczne. Radykalny zwolennik aborcji. Były szef etiopskiego MSZ, wychwalający w 2016 roku stosunki z Rosją. Ulubieniec sekretarza generalnego Komunistycznej Partii Chin Xi Jinpinga. Oto Tedros Adhanom – człowiek, który wydatnie przyczynił się do globalnego rozprzestrzenia się śmiertelnego koronawirusa.

Russell Watkins/Department for International Development / CC BY-SA (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/2.0)

Do 3 kwietnia 2020 roku petycję w sprawie odwołania Tedrosa Adhanoma ze stanowiska dyrektora Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) podpisało aż 628 tys. ludzi na całym świecie. „23 stycznia 2020 r. Tedros Adhanom odmówił ogłoszenia epidemii chińskiego wirusa mianem światowego zagrożenia zdrowotnego. [...] Jesteśmy przekonani, że Tedros Adhanom nie nadaje się do roli dyrektora generalnego WHO. Wzywamy go do natychmiastowej rezygnacji. Wielu z nas jest naprawdę rozczarowanych, uważamy, że WHO powinna być neutralna politycznie. Bez żadnego dochodzenia Tedros Adhanom wierzy w statystyki dotyczące zgonów i osób zakażonych dostarczane mu przez chiński rząd” – czytamy w uzasadnieniu petycji.

Koronawirus – reakcja

22 i 23 stycznia 2020 roku członkowie nadzwyczajnego komitetu WHO dwukrotnie głosowali nad tym, czy w związku z rozwijającą się wówczas epidemią koronawirusa w Chinach ogłosić stan zagrożenia zdrowia publicznego. W obu przypadkach wynik był przeczący. Jak pisał francuski „Le Monde”, decyzję taką podjęto pod naciskiem komunistycznych Chin, gdyż „ogłoszenie stanu zagrożenia dla zdrowia publicznego oznaczałoby ograniczenia w wymianie towarów, transporcie i przemieszczaniu się osób” – a to uderzyłoby w chińską gospodarkę.

28 stycznia Tedros Adhanom – jak relacjonowała chińska agencja Xinhua – „z uznaniem wypowiedział się o środkach podjętych przez władze ChRL w celu powstrzymania epidemii”. Stwierdził też, że WHO nie zaleca ewakuacji zagranicznych obywateli z terenów dotkniętych koronawirusem, jak również zaapelował do społeczności międzynarodowej o... spokój i unikanie nadmiernych reakcji.

Na tym skandaliczne działania Adhanoma się nie skończyły. 30 stycznia, gdy 11-milionowe Wuhan zostało odcięte od reszty kraju, a oficjalne chińskie statystyki mówiły o 8 tys. zakażonych, Etiopczyk ogłosił, że Światowa Organizacja Zdrowia jest... przeciwna ograniczeniom w podróży i handlu z Chinami z powodu koronawirusa. „Widzę potencjał w Chinach i jestem przekonany, że zahamują rozprzestrzenianie się wirusa tak szybko, jak to możliwe” – podkreślił. Zaraz potem – gdy niektóre państwa wprowadzały zakaz wjazdu dla obywateli Chin – Pekin reagował atakami dyplomatycznymi, skarżąc się, że jest to postępowanie „sprzeczne z wytycznymi WHO”.

Na początku lutego 2020 roku dyrektor generalny WHO osobiście pochwalił Chiny za działanie, które podjęto w walce z epidemią wywołaną przez koronawirusa. 6 lutego „Financial Times” opublikował obszerny tekst oskarżający Światową Organizację Zdrowia i jej szefa o uległość wobec Pekinu oraz brak reakcji wobec rozprzestrzeniania się epidemii. „WHO jest tak uległa wobec Chin, że czuła się zobligowana do trzymania się wyznaczonej przez nie linii” – takie opinie zawarto w artykule.

24 lutego, gdy przypadki zakażeń odnotowano już od Afganistanu przez Iran i Oman po USA, Adhanom przekonywał, że używanie słowa „pandemia” wobec tego, co się dzieje, „nie pasuje do faktów”. A towarzyszący mu na konferencji prasowej urzędnicy WHO wyjaśniali, że koronawirus wcale „nie wymknął się spod kontroli” i „nie powoduje śmierci na szeroką skalę”.

Wcześniej to właśnie WHO pouczała prezydenta USA Donalda Trumpa (który mówił o „chińskim koronawirusie”), że „wirusy nie mają narodowości”.

Sierp, młot i aborcja

Jak wyglądały początki kariery krytykowanego dziś niemal powszechnie szefa WHO – nawiasem mówiąc, pierwszej osoby na tym stanowisku niebędącej lekarzem? W ojczystej Etiopii Adhanom, absolwent Londyńskiej Szkoły Higieny i Medycyny Tropikalnej, znany był przede wszystkim jako polityk. Od początku związany był ze skrajnie lewicowym, do 1990 roku marksistowsko-leninowskim Tigrajskim Ludowym Frontem Wyzwolenia – najpierw jako wiceminister, potem, od 2005 roku do 2012 roku jako minister zdrowia.

W dziedzinie chorób zakaźnych Adhanom odnosił pewne sukcesy: udało mu się zrestrukturyzować tamtejszą służbę medyczną, obniżyć śmiertelność niemowląt i liczbę zakażeń wirusem HIV, a także znacząco ograniczyć zachorowalność na gruźlicę i malarię. To właśnie wtedy Etiopczyk nawiązał pierwsze międzynarodowe kontakty, które przyczyniły się do rozwoju jego kariery. Jako minister zdrowia zaznajomił się blisko m.in. z byłym prezydentem USA Billem Clintonem oraz z Fundacją Billa i Melindy Gatesów.

Dla doskonałych kontaktów Adhanoma z lewicowym establishentem kluczowa była jednak nie reforma systemu służby zdrowia, lecz legalizacja aborcji w Etiopii. To dzięki temu stał się pupilkiem liberalnych elit. „Od 2005 roku [...] setki tysięcy kobiet skorzystało z wysokiej jakości legalnych usług aborcyjnych. Wysiłki na rzecz wprowadzenia i zwiększenia skali bezpiecznej, legalnej aborcji zostały zainicjowane przez etiopskie Ministerstwo Zdrowia – pod przewodnictwem ówczesnego ministra Tedrosa [Adhanoma] – z udziałem kilku międzynarodowych organizacji pozarządowych, w tym Ipas. Niektóre z naszych wspólnych działań okazały się szczególnie ważne: decentralizacja opieki aborcyjnej; szkolenie pracowników średniego i wyższego szczebla w zakresie przeprowadzania aborcji; integracja usług antykoncepcyjnych z opieką aborcyjną; oferowanie kobietom możliwości aborcji medycznej z użyciem tabletek; oraz selektywne wprowadzanie aborcji w drugim trymestrze” – tak zachwycała się „dokonaniami” Etiopczyka szefowa lokalnych struktur międzynarodowej organizacji proaborcyjnej Ipas.

Gdy w 2017 roku Adhanom został szefem WHO, światowe organizacje aborcyjne rozpływały się w pochwałach, nazywając go m.in. „orędownikiem równości płciowej oraz zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego”. Podkreślano, że Afrykańczyk wziął udział w konferencji „She Decides”, zorganizowanej w ramach sprzeciwu wobec antyaborcyjnej polityki Donalda Trumpa.

Ulubieniec Rosji i Chin

Zanim jednak Tedros Adhanom został dyrektorem WHO, w latach 2012–2016 pełnił funkcję ministra spraw zagranicznych Etiopii. Zarówno w tym okresie – i wcześniej jako minister zdrowia – blisko współpracował z Chińczykami, umożliwiając Pekinowi dokonywanie inwestycji w najistotniejszych sektorach gospodarczych Etiopii. W 2015 roku informował:

„W ramach chińskiego programu Go Global spodziewamy się zwiększonego napływu chińskich inwestycji do Etiopii. Osiem parków przemysłowych […] w całej Etiopii, z których część jest już w budowie, ułatwi migrację chińskich firm do naszego państwa”.

Już w 2017 roku w zachodniej prasie pojawiały się głosy, że Adhanom został szefem WHO dzięki wsparciu Chińczyków. „Chińscy dyplomaci prowadzili twardą kampanię na rzecz Etiopczyka, wykorzystując siłę finansową Pekinu i nieprzejrzysty budżet pomocowy, aby zbudować dla niego wsparcie wśród krajów rozwijających się” – pisał „Sunday Times”. A felietonistka „Washington Post” Frida Ghitis zauważała, że Chiny „niestrudzenie pracowały za kulisami, aby pomóc Tedrosowi pokonać kandydata Wielkiej Brytanii na stanowisko WHO Davida Nabarro”. Dziś to właśnie prezydent Chin Xi Jingping jest najzagorzalszym obrońcą Tedrosa Adhanoma jako szefa WHO.

Ale obecny dyrektor WHO ma też świetne kontakty z Rosją. W 2016 roku jako szef etiopskiej dyplomacji Adhanom poleciał do Moskwy na spotkanie z Siergiejem Ławrowem.

„Obaj ministrowie wysoko ocenili dynamiczny rozwój tradycyjnie przyjaznych stosunków rosyjsko-etiopskich w różnych dziedzinach i potwierdzili wspólną wolę Moskwy i Addis Abeby do budowania wzajemnie korzystnego partnerstwa handlowego i gospodarczego, z naciskiem na ambitne wspólne projekty w zakresie energii, wydobycia węglowodorów i rozwoju infrastruktury na terytorium Etiopii”

– głosił oficjalny komunikat po spotkaniu.

Rok później, już jako szef WHO, Tedros Adhanom spotkał się w stolicy Rosji z Władimirem Putinem. I mówił o prezydencie Rosji w samych superlatywach. „Wyrażamy uznanie dla tego przywództwa [Rosji w zwalczaniu chorób niezakaźnych] i oczekujemy, że zostanie ono wzmocnione [...]. Wszystko jest »charaszo«” – mówił, wtrącając rosyjskie słówka.

Miesiąc po tym spotkaniu świat medyczny zadziwiła informacja, że dyrektor generalny WHO powierzył jeden z kluczowych programów organizacji – dotyczący gruźlicy – nikomu nieznanej urzędniczce rosyjskiego ministerstwa zdrowia Teresie Kasajewej. Dodajmy, że Rosja jest krajem, który z gruźlicą wyjątkowo sobie nie radzi. O skandalu pisały zarówno „Politico”, jak i medyczny „Lancet”. To pierwsze pismo stwierdzało nawet, że dokonana bez żadnej procedury selekcyjnej nominacja Rosjanki to szok większy niż wcześniejsza zadziwiająca decyzja Adhanoma. Jaka? Ogłoszenie krwawego dyktatora Zimbabwe Roberta Mugabe honorowym „ambasadorem WHO”...


Artykuł ukazał się w bieżącym wydaniu tygodnika "Gazeta Polska"
 

 



Źródło: Gazeta Polska

 

#Gazeta Polska

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Grzegorz Wierzchołowski
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo