Mamy do czynienia z zupełnie absurdalną sytuacją. Od trzech lat systematycznie wzrasta popularność Prawa i Sprawiedliwości. Jest to fenomen, który nie miał miejsca dotychczas ani w innych krajach zachodnich, ani nawet w Polsce, przynajmniej od 70 lat. Mianowicie formacja, która uzyskała władzę z bardzo niewielką przewagą, od tego momentu rośnie systematycznie w popularności
- mówił na spotkaniu z Klubami "Gazety Polskiej" Antoni Macierewicz.
Jednak, jak dodał, od chwili wygranych wyborów rośnie również agresja mediów przeciwko PiS i Zjednoczonej Prawicy.
Systematycznie wzrasta powszechność tej agresji medialnej przeciwko nam. Gdyby ktoś chciał oceniać popularność i wiarygodność PiS po przeglądzie mediów, zwłaszcza tzw. głównego nurtu, doszedłby do wniosku, że dzieją się w Polsce wyłącznie negatywne rzeczy. To jest blokada medialna, którą za wszelką cenę musimy przebić
- mówił, wskazując na siłę mediów społecznościowych.
Podkreślał również, że z wielu powodów "wybory samorządowe są najważniejsze", a przy okazji najtrudniejsze dla PiS.
Przez ostatnie 4 lata w absolutnej większości sejmików, czyli tam, gdzie jest skoncentrowana władza samorządowa, w 15 na 16 sejmików rządzi PO i PSL. Jest ich całkowita dominanta. Odwojowanie tego jest najważniejszym zadaniem dla nas nie tylko na dzisiaj, ale i na przyszłość
- wykazywał, zaznaczając, ze samorządy to w dużym stopniu "problem wielkich miast, gdzie jesteśmy słabi"..
Zdaniem Macierewicza, dzieje się tak dlatego, że centra władzy komunistycznej - oddziaływania i kształtowania społeczeństwa w okresie komunistycznym - były właśnie w wielkich miastach.
To ludność wielkich miast była najbardziej indoktrynowana, a dokładniej: w wielkich miastach zakładano od nowa gigantyczne ośrodki władzy komunistycznej, ludzi, którzy dostawali pieniądze, stanowiska, sklepy z żółtymi firankami. Ta negatywna tendencja została jeszcze w wielkich miastach wzmocniona przez tzw. koncepcję rozwoju dyfuzyjnego., popularyzowały w ciągu ostatnich 30 lat przez środowiska postkomunistyczne
- przypomniał, wyjaśniając jednocześnie, iż "polegała na tym, że największe inwestycje płynęły do wielkich miast".
Stąd też mieszkańcy wielkich miast przestali widzieć, jak wygląda życie na prowincji, a w przekonaniu, że polska prowincja jest przestrzenią, gdzie chodzą dzicy - pijani, klnący i chodzący do Kocioła - ludzie umacniała ich zaś "Gazeta Wyborcza".