Koszulka NIEMIECKO - RUSKA SZAJKA TUSKA Zamów już TERAZ!

Valerian i miasto tysiąca...wzruszeń. RECENZJA

3 tysiące ujęć z efektami spejcalnymi, najgorętsze nazwiska Hollywood i niezwykły show w wykonaniu Rihanny – w „Valerianie i mieście tysiąca planet”, który właśnie wszedł do polskich kin, Luc Besson serwuje nam kino na najwyższym poziomie, a zarazem historię starą jak świat – o tym, że warto być pozytywnym bohaterem, nawet jeśli pozornie się to nie opłaca.

mat.pras.

„Valerian i miasto tysiąca planet” to najnowsza produkcja  Luca Bessona, twórcy takich tytułów jak „Wielki błękit” czy „Leon zawodowiec”. Film jest ekranizacją popularnego francuskiego komiksu pt. „Valerian i Laureline” opowiadającego o dwojgu bohaterów przemierzających międzygalaktyczną przestrzeń i broniących praw słabszych. To zarazem najdroższa w historii Europy produkcja – jej budżet przekroczył 200 mln dolarów, a w samym filmie zastosowano ok. 3 tys. ujęć z efektami specjalnymi. W obsadzie znaleźli się m.in. Dane DeHaan  i Cara Delevigne (których oboje zobaczymy już jesienią w „Tulipanowe gorączce” Justina Chadwicka), a także królowa muzyki pop – Rihanna. Besson podczas konferencji prasowej w Warszawie zdradził, że już pracuje nad jej sequelem. Byłaby to pierwsza kontynuacja w dorobku reżysera.  

„Valerian” to opowieść stara jak świat – oto dwoje młodych bohaterów staje przed wyzwaniem uratowania społeczności, której grozi zagłada. Gdzieś po drodze, między jedną przygodą a drugą, Valerian i Laurelina zbliżają się do siebie i dojrzewają do tego, by wyzbyć się egoizmu w imię wyższych wartości – choć pozornie zupełnie im się to nie opłaca, finał udowadnia, że prawdziwe dobro zawsze procentuje.

Jednak w filmie Bessona chodzi raczej nie o samą (choć oczywiście piękną i szlachetną) historię, ale o sposób, w jaki została opowiedziana. „Valerian” wywraca bowiem do góry nogami wszystko, co do tej pory sądziliśmy o europejskich superprodukcjach, którym zawsze było daleko do amerykańskich blockbusterów. Tym razem jest inaczej, a przygody Valeriana i Laureliny spokojnie mogą konkurować z takimi hitami jak „Strażnicy galaktyki”, „Avatar” czy nawet „Gwiezdne wojny” (chociażby pod względem imponującej liczby fantastycznych stworzeń wymyślonych przez ekipę Bessona).

Oprócz szczytu technologicznych możliwości zaserwowanych w wersji 3D, gwiazdorskiej obsady i elektryzującej muzyki (film otwiera słynne „Space oddity” Davida Bowiego), „Valerian” niesie za sobą smutną konstatację co do kondycji ludzkości: - Dziś kolejność priorytetów zupełnie się odwróciła, a na jej szycie króluje pieniądz. Myślę, że kiedy dokonał się ten wybór, tak naprawdę zatraciło się gdzieś nasze społeczeństwo – mówił podczas spotkania z dziennikarzami Besson. Całe szczęście, że na świecie są jeszcze Valerianowie i Laureliny, którzy trzymają to wszystko w ryzach.
 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

#Besson #Rihanna #laurelina #valerian

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Magdalena Jakoniuk
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo