Podziel się swoim 1,5% podatku na wsparcie mediów Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy za solidarność! Dowiedz się więcej »

​Niemcom przeszkadzają polskie inwestycje. Politycy, media i ekolodzy ruszyli do akcji

Plany rozbudowy terminalu zbożowego w Świnoujściu, który ma być największym nie tylko w Polsce, ale także jednym z najważniejszych na Bałtyku. Uregulowana i żeglowna Odra.

Igor Smirnow/Gazeta Polska
Plany rozbudowy terminalu zbożowego w Świnoujściu, który ma być największym nie tylko w Polsce, ale także jednym z najważniejszych na Bałtyku. Uregulowana i żeglowna Odra. Planowanie budowy kopalni odkrywkowej węgla brunatnego oraz elektrowni na południu województwa lubuskiego. To tylko kilka projektów inwestycyjnych konkurencyjnych wobec niemieckich, które napotkały opór niemieckich władz, mediów i ekologów.

Gdy tylko zarząd Zespołu Portów Szczecin–Świnoujście podał informację, że już od 2018 r. nowo rozbudowany terminal zbożowy będzie w stanie przerabiać 20 tys. ton drobnicy dziennie, w lokalnej prasie Meklemburgii-Pomorza Przedniego niezwłocznie pojawiły się artykuły straszące czytelników „efektami ubocznymi”, wynikającymi z bliskiego położenia tak dużego terminalu. Regionalny dziennik „Ostsee-Zeitung”, wydawany w Rostocku, pisząc o polskim terminalu, przyznaje, że będzie to jedno z największych miejsc przeładunku zboża w Europie, ale jednocześnie dodaje, że już teraz okoliczni mieszkańcy muszą się obawiać pyłów i nieprzyjemnych zapachów. Żadna niemiecka gazeta nie umieściła wyjaśnień polskich ekspertów i przedstawicieli polskich portów, że nowa inwestycja będzie przyjazna środowisku, a kwestia pylenia oraz zapachu zostanie prawie zupełnie zniwelowana dzięki specjalnym technologiom. – Mamy świadomość, że nowy terminal musi zostać wyposażony w nowe technologie – zapewniał w jednym z wywiadów dla lokalnej prasy szczecińskiej Ludwik Heinsch, prezes zarządu OT Port Świnoujście. Jak dodał, każda modernizacja technologii będzie przeprowadzana pod kątem maksymalnego spełnienia warunków środowiskowych.

Konkurencja dla terminali

Powód niemieckiego niepokoju wyjaśniają m.in. plany rozwoju niemieckiego przemysłu przeładunkowego – w tym także drobnicowego. Otóż w ostatnich latach Niemcy wydały grube miliony na rozwój terminali zbożowych, m.in. w Hamburgu (obsługujących także środkową i wschodnią Europę), oraz w swoich portach bałtyckich – takich jak: Rostock, Wismar, Lubeka, Stralsund, Wolgast czy jeszcze kilka lat temu niewielki, a obecnie już znaczący, port przeładunkowy w Vierow (tuż przy polskiej granicy, ok. 60 km od Świnoujścia). Włodzimierz Kotuniak, dyrektor Urzędu Morskiego w Słupsku, w rozmowie z „Codzienną” potwierdza, że od lat Niemcy rozwijają swoje bałtyckie małe porty przeładunkowe. – Jest to słuszna koncepcja i dlatego polskie Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej (MGMiŻŚ) zamierza także iść w tym kierunku. Terminal w Świnoujściu jest częścią tego rozwiązania – powiedział Kotuniak. Dodał również, że Polska nie może szczególne przejmować się niemiecką krytyką tego typu inwestycji. – Musi robić swoje. I stosując najnowsze technologie, przede wszystkim dbać o rozwój Polski – podkreśla dyrektor słupskiego Urzędu Morskiego.

Uregulowana i żeglowna Odra

Po przedstawieniu przez MGMiŻŚ planów polskiego rozwoju Śródlądowej Drogi Wodnej po Odrze (E 30) głos zabrali niemieccy ekolodzy, twierdząc, że ta inwestycja „zdegraduje tamtejsze środowisko naturalne”. Tymczasem jednak u naszych zachodnich sąsiadów właśnie następuje intensywny rozwój konkurencyjnej niemieckiej śródlądowej drogi żeglugowej (E 20) z Czech, dalej Łabą i licznymi kanałami do niemieckich portów.

W kontekście polskiego szlaku (E 30) niemieckich ekologów martwi zniszczenie środowiska naturalnego w okolicach Parku Krajobrazowego „Dolina Dolnej Odry”. Do protestu przeciwko naszej inwestycji przyłączyli się brandenburscy politycy. W tym wypadku także nikt w Niemczech nie słuchał tłumaczeń i zapewnień polskiej strony, że wszelkie działania rządu w Warszawie przy regulacji drogi wodnej E 30 odbędą się z uwzględnieniem zasad ochrony środowiska.

Zatrzymana inwestycja w Gubinie

Organizacja Greenpeace Polska, wspierana przez oddziały niemieckie i mieszkańców niemieckich gmin, wymusiła wstrzymanie planowanej na południu województwa lubuskiego (pomiędzy Gubinem a Brodami) budowy kopalni odkrywkowej węgla brunatnego oraz elektrowni. Nie pomogły tłumaczenia, że ta inwestycja jest wielką szansą na rozwój całego regionu i stworzenie wielu tysięcy miejsc pracy. Greenpeace był „silniejszy w argumentach”. Ale, jak twierdzą źródła „Codziennej”, najważniejszy wpływ na zatrzymanie inwestycji miał protest złożony przez przedstawicieli niemieckich gmin przygranicznych ws. oddziaływania na środowisko planowanej kopalni węgla brunatnego. Niemieckie media nie ukrywają satysfakcji z takiego rozwoju wydarzeń.

Tymczasem z mało znanych niemieckich analiz rządowych wynika, że w roku 2030 ponad 40 proc. całej energii w Niemczech nadal będzie produkowane z węgla brunatnego. Dotyczy to także trzech dużych niemieckich elektrowni węglowych położonych kilkadziesiąt kilometrów od polskiego Gubina, gdzie Polakom nie wolno budować takiej samej elektrowni.

Akcje Niemców w… Polsce

Niemieccy ekolodzy zawsze są gotowi do poważnych akcji protestacyjnych także w Polsce. Przypomnijmy ich protesty związane z budową autostrady w Dolinie Rospudy. Dzisiaj niemieccy ekolodzy, wspierani przez media, demonstrują przeciwko degradacji parku w Białowieży. Akcję skierowaną w polski rząd wspierają niemieckie elity, a francusko-niemiecka stacja telewizyjna ARTE alarmuje o „celowym niszczeniu ostatniego pierwotnego lasu w Europie”.

Przedstawiciele niemieckich organizacji ekologicznych wykazali się aktywnością również podczas budowy niemiecko-rosyjskiego gazociągu Nord Stream. Najpierw go ostro skrytykowali i oprotestowali. Jednak gdy konsorcjum stworzyło fundusz ekologiczny w wysokości 10 mln euro na „utrzymanie środowiska naturalnego”, natychmiast wycofali z niemieckich sądów wszelkie wnioski z zastrzeżeniami wobec inwestycji. Ekolodzy tłumaczyli, że ów fundusz „zagwarantuje kompensację strat” związanych z budową gazociągu Nord Stream na obszarze niemieckich wód terytorialnych. Czy 10 mln euro spowodowało, że niebezpieczne rury leżące na dnie Bałtyku przestały być tak groźne?

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

#media #ekolodzy #politycy #inwestycje #Niemcy #Polska

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Waldemar Maszewski (korespondencja z Hamburga)
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo