Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

​Były agent KGB o katastrofie rosyjskiego samolotu. „To Putin podłożył bombę”

Boris Karpichkov, były szpieg KGB (później FSB), ukrywający się w Wielkiej Brytanii twierdzi, że posiada dokumentację obciążającą Władimira Putina za atak na rosyjskiego Airbusa A321, który ro

Autor: mg

Boris Karpichkov, były szpieg KGB (później FSB), ukrywający się w Wielkiej Brytanii twierdzi, że posiada dokumentację obciążającą Władimira Putina za atak na rosyjskiego Airbusa A321, który rozbił się na Synaju. Według niego wszystko miało zostać przygotowane tak, by uzasadnić otwartą wojnę z Syrią oraz uzyskać międzynarodowe przyzwolenie na działania wojenne Rosji na własną rękę.
 
Pod koniec października doszło do katastrofy rosyjskiego samolotu pasażerskiego linii lotniczych Metrojet (wcześniej Kogalymavia). Maszyna leciała z kurortu Sharm el-Szejk do Sankt Petersburga. Rozbiła się w rejonie centralnego Synaju.
 
W samolocie było 217 pasażerów oraz siedmiu członków załogi. Maszyna wystartowała bez problemów. W 23 minucie lotu potężna eksplozja rozdzieliła samolot na dwie części i spadł na ziemię. Ciała znaleziono porozrzucane w promieniu 30 mil. Wiele pasażerów było przypiętych pasami do swoich foteli. Niektórzy zginęli na skutek niedotlenienia, inni na skutek zderzenia z ziemią. Jednak obrażenia odniesione przez osoby z tyłu samolotu różniły się od tych z przodu.
 
Według rosyjskich źródeł, pasażerowie w przedniej części doznali „urazów klatki piersiowej, jamy brzusznej i miednicy, z wieloma złamaniami górnych i dolnych kończyn oraz urazów narządów wewnętrznych". Pasażerowie siedzący z tyłu samolotu mieli „wiele oparzeń - ponad 90 proc. swoich tkanek miękkich", a ich ciała zostały usiane odłamkami.
 
Islamscy ekstremiści szybko przyznali się do tego przerażającego aktu.
 
Opublikowano fotografię napoju, w jakim ukryta miała być bomba domowej roboty. To takie właśnie materiały wybuchowe miały zostać przemycone do samolotu i zdetonowane po starcie.
 
Jednak początkowo wydawało się, że dżihadyści znają mało szczegółów na temat tego, co się właściwie stało, w przeciwieństwie do władz na ziemi, które w pierwszych godzinach po katastrofie, były pewne przyczyny tego zdarzenia. ISIS w uderzająco niejasnym oświadczeniu podało, że „skazano rosyjskich krzyżowców" za ich zaangażowanie w Syrii i ostrzeżono, że niewierni „nie są bezpieczni na ziemi muzułmanów, oraz w ich powietrzu”.
 
Tymczasem były szpieg KGB, Boris Karpichkov twierdzi, że to Kreml, nie ISIS stoi za wysadzeniem w powietrze rosyjskiego samolotu.
 
Boris Karpichkov, były szpieg KGB (później FSB), obecnie ma nową tożsamość i mieszka z żoną i rodziną w tajnym miejscu, gdzieś w Anglii. Z Rosji musiał uciec w obawie o swoje życie. Karpichkov uważa, że to Kreml, nie ISIS celowo wysadził samolot. Według niego Putin wykorzystał tragedię do uzyskania współczucia w świecie w czasie, gdy Rosja była traktowana jak agresor w związku z konfliktem na Ukrainie.

Ale to nie wszystko, Rosja miała również zyskać poparcie dla rzekomego wypowiedzenia wojny przeciwko ISIS, co Putin będzie wykorzystać jako pokrycie do ataku grupy rebeliantów w Syrii, którzy byli wrogami swojego sojusznika prezydenta Baszara al-Assada. W istocie jest to oficjalne wsparcie dla utrzymania reżimu Assada w mocy.
 
Do tego miano uzyskać cichą zgodę na wielomiliardowe interesy Rosji z Bliskim Wschodem w zakresie zbrojenia.
 
Major Karpichkov nakreślił plan Putina i jego najbliższych współpracowników. Mówił, że wysadzając rosyjski samolot zrzucili winę na islamskich ekstremistów. W ten sposób zainicjowali ogromną międzynarodową nienawiść do ISIS i stworzyli międzynarodową przyzwolenie do działania na własną rękę, bez żadnych ograniczeń i zastrzeżeń dla działań wojskowych.
 
Według byłego agenta KGB operacja była prosta. 
„Specjalista od brudnej roboty został wysłany do Szarm el-Szejk, gdzie każdego roku setki tysięcy Rosjan wyjeżdżają na wakacje. Udając wojownika, który regenerował siły po służbie na Ukrainie, agent zaprzyjaźnił się z młodą Rosjanką, która przebywała w kurorcie i zaczął wakacyjny romans” - opisuje dailymail.co.uk.
 
Kiedy kobieta miała wyjeżdżać do Sankt Petersburga, rosyjski agent dał jej „prezent”. Prosił ją, by dostarczyła go do jego rodziców w Rosji. Przeprowadził ją przez notorycznie niedbałą służbę bezpieczeństwa na lotnisku w Szarm el-Szejk. Tym prezentem miała być bomba wraz z detonatorem używanym do zapalania materiałów wybuchowych - znane jako EHV-7, który jest produkowany wyłącznie dla żołnierzy sił specjalnych.

Autor: mg

Źródło: niezalezna.pl,dailymail.co.uk

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane