"Pan prezydent Andrzej Duda, proszony chociażby przez PSL, mógł to referendum odwołać". Prezydent Duda tego referendum nie odwołał. Więc przynajmniej w takim samym stopniu ponosi odpowiedzialność za wydatki (organizację referendum - red) - powiedział w TVN24 Jacek Protasiewicz, polityk PO, komentując frekwencję podczas referendum.
Przypomnijmy: głosowanie zarządzone zostało przez prezydenta Bronisława Komorowskiego po przegranej przez niego I turze wyborów prezydenckich. Była to decyzja podyktowana korzyściami osobistymi, bo były prezydent chciał w ten sposób pozyskać przed II turą wyborców Pawła Kukiza.
Dziś okazało się, że 100 mln zł - bo tyle mniej więcej wyniosły koszty organizacji referendum - zostały wyrzucone przez Komorowskiego w błoto. Frekwencja nie przekroczyła z pewnością 10 proc. - dość powiedzieć, że według informacji Polskiej Agencji Prasowej w całych Stanach Zjednoczonych głosowało zaledwie... 656 osób. W Płońsku - jak poinformował Maciej Wąsik - swój głos oddało tylko 5,3 proc. uprawnionych. Ale były komisje, gdzie frekwencja wyniosła... 0 proc., np. w Szpitalu Miejskim w Olsztynie (informację tę podał dziennikarz Mariusz Kowalewski). Platforma postanowiła więc użyć swojej ulubionej broni: czyli zrzucenia odpowiedzialności za wszystko na PiS.