Zbigniew Ziobro zwrócił uwagę, że w Polsce, gdzie władza spoczywa w rękach jednej partii, z pracy wyrzucani są dziennikarze o poglądach prawicowych i konserwatywnych.
Wolność słowa jest wartością wielką. Wiemy o tym wszyscy, dlatego należy ją poddać poważnej debacie; ale niestety wydaje się, że ta dzisiejsza debata do takich zaliczana być nie może. Wydaje się być pretekstem dla środowisk lewicowych do ataku na prawicowy, konserwatywny rząd premiera Orbana. Fakty są takie, że w Europie możemy wskazać wiele krajów, w których dochodzi do naruszenia wolności słowa – wystarczy odwołać się do doświadczenia Polski. W Polsce, gdzie rządząca partia ma całkowitą - można powiedzieć - większość we wszystkich gremiach rządzących, niemal monopol władzy; kontroluje: rząd, senat, prezydenta, Krajową Radę Radiofonii – organ nadzorujący media. Ma wreszcie władzę w telewizji publicznej i przychylność największych elektronicznych mediów. Masowo wyrzucani są z pracy dziennikarze tylko dlatego, że mają poglądy konserwatywne i prawicowe. Likwidowane są programy o charakterze konserwatywnym, prawicowym, jak choćby program „Warto rozmawiać" redaktora Pospieszalskiego czy „Misja Specjalna" redaktor Gargas. Rodzi się pytanie - gdzie jest wtedy pan Martin Schulz [niemiecki socjalista atakujący rząd Orbana za ustawę medialną - przyp. red.]? - powiedział Ziobro.