9 lipca 2014 r. Putin przyjął na Kremlu delegację rabinów z kilku państw, w tym z Izraela, Austrii, Belgii, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Włoch, Holandii i Francji. Podczas spotkania omawiano wspólne działania, mające zapobiegać fałszowaniu historii, oraz sposoby walki z neonazizmem i neofaszyzmem, ksenofobią i antysemityzmem. Wzywając do wspólnego frontu przeciwko tym, którzy mają zakusy, by historię fałszować, Putin oświadczył: – Uważamy was za najbliższych sojuszników w tej sprawie i proszę, abyście i nas traktowali podobnie.
Następnie palnął coś, co nawet jak na warunki kremlowskie było grubą przesadą: – Trzeba być już nie tylko głupim, lecz wręcz bezczelnym, żeby zaprzeczać temu, co było. Ale niestety, ta bezczelność, tak samo jak 70 lat temu, często osiąga swój cel. Jak mawiał Goebbels: im bardziej niewiarygodne jest kłamstwo, tym prędzej w nie uwierzą – pouczał Putin.
Słysząc te słowa, pomyślałem, że przemówienia dla Putina piszą albo kompletni kretyni, albo ludzie, którzy go z głębi serca nienawidzą. I bardzo chciałbym wiedzieć, kto podrzucił mu pomysł z cytowaniem Goebbelsa, z przypominaniem jego złotej myśli o zależności między rodzajem kłamstwa a szansą jego przełknięcia. Zdanie to jest nieustannie powtarzane, ale nikt już chyba nie pamięta, kiedy i przy jakiej okazji Goebbels je wypowiedział.
Na tropie cytatu
Miałem 18 lat, gdy po raz pierwszy się z tym zdaniem zetknąłem. Do mojej szkoły wojskowej przyjechał z wizytacją wykładowca Wydziału Ideologicznego Komitetu Centralnego Partii Komunistycznej. I to on powiedział coś takiego. Tknęło mnie: Goebbels nie mógł wygadywać takich rzeczy! Nie mógł! Bo oto stoi przed nami wykładowca KC PKZS i on przecież nie mówi: towarzysze kursanci, będę kłamał, lecz wy będziecie mi wierzyli, i czym bardziej bezczelnie będę kłamał, tym bardziej będziecie wierzyli! Każdy propagandysta kłamie, udając uczciwego. Więc czy naprawdę Goebbels był na tyle głupi, żeby publicznie ogłosić, że jest kłamcą?
Każdy kłamca – a Goebbels był jednym z najwybitniejszych – nigdy nie przyzna się, że jest kłamcą. Kłamie zawsze, ale udaje uczciwego. Kropka. A zatem jak doszło do tego, że to przygłupie powiedzenie pojawiło się w wystąpieniu Putina? I czym się zajmuje całe stado wypasionych baranów w otoczeniu Putina, skoro żaden z nich przed wpisaniem tej głupoty do ściągi swojego pryncypała nie sprawdził, kto, kiedy i z jakiej okazji to powiedział?
Przyznam, że ja sam, gdy po raz pierwszy to usłyszałem, przez wiele lat starałem się ustalić źródło, dręczyłem wykładowców i zampolitów [zastępcy ds. politycznych – red.], agitatorów, propagandystów jednym pytaniem: skąd wytrzasnęli taką głupotę? Byłem pewien, że ten, kto w taki sposób się wyraził, to z pewnością nie o samym sobie, nie o swoich metodach pracy, lecz po to, by zdemaskować swoich wrogów. A zatem kto jest faktycznym autorem tych słów?
Adolf Hitler, „Mein Kampf”, część pierwsza, rozdział X. Hitler podyktował to zdanie w 1924 r., kiedy Goebbels jeszcze nie był członkiem Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotników (NSDAP). Goebbels wstąpił do partii nazistowskiej 22 lutego 1925 r. i w pierwszych latach nie należał do wiodących propagandystów ugrupowania.
Rozdział X pierwszej części „Mein Kampf” jest kluczowy. Nazywa się „Prawdziwe przyczyny niemieckiej katastrofy”. Niemcy zostały pokonane w I wojnie światowej. Hitler zbudował fundament ideologii nazistowskiej, bazując na jednym pytaniu: co jest przyczyną porażki? I dał odpowiedź: przyczyny nie ma co szukać na froncie, lecz na tyłach – to Żydzi i marksiści zdradzili Niemcy i osłabili tyły. Reszta tekstu to tylko rozwinięcie głównej myśli i zalecenia na przyszłość. W tłumaczeniu z oryginału cytat brzmi tak: „Ci panowie wychodzili z prawidłowego założenia, że im bardziej potwornie skłamiesz, tym szybciej ci uwierzą”.
Hitler nie mówi więc o sobie i swoich zwolennikach, lecz o „tych panach”, których jednoznacznie wskazał jako „Żydów i marksistów”. A na tej samej stronie książki dodał: „Arcymistrzami z arcymistrzów wśród kłamców zawsze byli Żydzi”.
Kwadratura dwóch filarów
I oto Putin, ogłaszając siebie najbliższym sojusznikiem rabinów w zwalczaniu fałszowania historii II wojny światowej, tę swoją wierność potwierdził cytatem z „Mein Kampf”. Ale nie jakimś tam, lecz wyjątkowo niestosownym, biorąc pod uwagę audytorium, do którego został on skierowany. Hitlerowskim cytatem Putin uderzył nie tylko w narodowe i religijne uczucia obecnych, ale i rykoszetem – w samego siebie. Już wyjaśniam, dlaczego.
5 maja 2014 r. Putin podpisał ustawę „O wprowadzeniu zmian do kilku aktów ustawodawczych Federacji Rosyjskiej”. Nowe prawo ma z założenia pomóc w przeciwdziałaniu próbom fałszowania historii wojennej. Prawo wprowadza odpowiedzialność karną za próby rehabilitacji nazizmu, za zaprzeczenie faktom ustalonym na mocy wyroku Międzynarodowego Trybunału Wojskowego w Norymberdze. Ci, którzy zniekształcają historię, którzy próbują rehabilitować nazizm i zaprzeczają faktom ustalonym przez Międzynarodowy Trybunał, grozi pięć lat więzienia. Z tym że ta podpisana przez Putina ustawa podważa fundamenty ideologiczne współczesnej Rosji. Jedynym i ostatnim filarem ideologii Rosji pozostała II wojna światowa. Nie na darmo obwieszają się orderami. Tyle że wszystkie wersje dotyczące wojny opierają się na dwóch filarach: wyroku trybunału norymberskiego i wspomnieniach Gieorgija Żukowa, a wspomnienia Żukowa są sprzeczne z ustaleniami Trybunału z Norymbergi.
Wyrok norymberski został podpisany 1 października 1946 r., a książkę „Wspomnienia i refleksje” oddano do druku 27 czerwca 1969 r. W orzeczeniu Trybunału zapisano, że Niemcy zaatakowały Związek Sowiecki bez wypowiedzenia wojny, ale Żukow poinformował, że to kłamstwa: wojna została wypowiedziana. Sam Żukow był świadkiem tego, jak Mołotow wczesnym rankiem 22 czerwca 1941 r. poinformował Stalina: Niemcy wypowiedziały wojnę.
Wspomnienia Żukowa wydano olbrzymim nakładem we wszystkich możliwych językach świata. W Niemczech ta książka była rozchwytywana. I nie dlatego, że Niemcy uwielbiali swoich wyzwolicieli. Powód był inny: na Niemcach ciążył wyrok norymberski, lecz Żukow powiedział, że sędziowie w Norymberdze, delikatnie mówiąc, minęli się z prawdą.
Żukow, kłamco, schodź z cokoła!
Przez blisko pół wieku nasi pierwsi sekretarze, marszałkowie i akademicy, generałowie i admiralicja, profesorzy i doktorzy, ideolodzy i agitatorzy udawali, że nie zauważają sprzeczności między wyrokiem norymberskim a sztandarowym opowiadaniem o wojnie autorstwa Żukowa. Putin, podpisując „ustawę o fałszowaniu historii”, położył kres temu „zgrzytowi”, który istniał prawie przez pół wieku. W trybie ustawowym postanowił: wyrok norymberski nie podlega zaprzeczeniu, każdy, kto odważy się podać w wątpliwość jego niepodważalną zawartość, będzie uważany za kłamcę, fałszerza historii, przestępcę popełniającym czyn karalny. Mówiąc wprost: Putin podpisał ustawę o tym, że Żukow to bandyta i kłamca. Mam nadzieję, że nasz naród, szanując zapisy nowej ustawy, zacznie palić fałszywe żukowskie opowieści, zrzucać pomniki człowieka, który wprowadził ich w błąd, zrywać z piersi weteranów ordery z twarzą fałszerza. Przed prawem musi oczywiście ukorzyć się i ten, który dokument własnoręcznie podpisał. Czy bowiem publiczne cytowanie „Mein Kampf”, gdzie Hitler stygmatyzuje pewne narodowości i grupy religijne, nie jest przejawem neonazizmu i neofaszyzmu, ksenofobii i antysemityzmu? Czy SAM propagandysta natchniony pomysłem opętanego Führera nie podlega odpowiedzialności karnej? Zgadzam się: pięć lat to za mało.
Ale lepsze to niż nic! A później jeszcze będzie można dodać.
Bristol, 13 lipca 2014 r.. Tłumaczenie: Olga Alehno. Śródtytuły pochodzą od redakcji „Gazety Polskiej”