Premier Donald Tusk w przedwyborczym agitowaniu lubi pokazywać się wśród zwykłych Polaków. Szef rządu odpowiedział m.in. na zaproszenie płockiej rodziny i pojawił się w jej domu na śniadaniu. Przykładem na to, że nie każda interwencja ze strony obywateli kończy się happy endem, jest historia Krzysztofa Rybaka.
PGE Elektrownia Bełchatów, w której pracował Rybak, zinterpretowała list do premiera, w którym opisał nieprawidłowości w państwowej spółce, jako „ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych”. Na nic się zdały doświadczenie, ukończone trzy kierunki studiów, wzorowa opinia i działalność w związkach zawodowych – Krzysztof Rybak musiał odejść z pracy, co odbiło się na sytuacji materialnej jego rodziny. Wyrzucony pracownik z wilczym biletem oddał sprawę do sądu pracy, który w pierwszej instancji nakazał pracodawcy przywrócenie go na zajmowane dotąd stanowisko. Obie strony odwołały się od wyroku do drugiej instancji. W tle całej sprawy są pieniądze. Miliardy złotych, które poza kontrolą są obecnie inwestowane w modernizację Elektrowni Bełchatów.
Więcej w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".