Kampania wyborcza w Stanach Zjednoczonych nabiera rumieńców. Donald Trump ostro krytykował Kamalę Harris, a w sukurs kandydatce Demokratów ruszył... Joe Biden. Urzędujący jeszcze prezydent zrobił to, co robi najlepiej od jakiegoś czasu, czyli... przekręcił nazwisko. Tym razem podobno celowo.
Donald Trump odniósł się też do przebiegu obecnej kampanii wyborczej, podkreślając, że mimo iż większość sondaży wskazuje na przewagę jego rywalki Kamali Harris, w rzeczywistości to on przewodzi w badaniach opinii publicznej.
Pytany stanowisko swoich doradców, którzy mieli rekomendować, by zrezygnował ze znieważania Kamali Harris i skupił się na konkretnych problemach, Trump odpowiedział, że podobnie jak ona to robi, ma prawo atakować swoją konkurentkę, odnosząc się do jej cech osobowościowych.
"Nie mam dla niej wiele szacunku, nie mam wiele szacunku dla jej inteligencji i myślę, że byłaby okropnym prezydentem" - stwierdził. Dodał, że aby wygrać, jego kampania musi "zdefiniować Harris jako komunistkę, socjalistkę, albo kogoś, kto zniszczy nasz kraj".
Po stronie Demokratów, wczoraj po raz pierwszy od czasu zmiany kandydata partii na prezydenta, na wspólnym wiecu wystąpili urzędujący prezydent Joe Biden i wiceprezydent Kamala Harris. Biden stwierdził, że Harris będzie "cholernie dobrym prezydentem". Celowo też przekręcił nazwisko swojego poprzednika Donalda Trumpa, nazywając go "Donaldem Dumpem" (Donaldem śmietnikiem).
[polecam::https://niezalezna.pl/swiat/usa/rozmowa-trump-musk-gdybym-byl-prezydentem-rosja-nigdy-by-nie-zaatakowala-ukrainy/524333]
"Gość, przeciwko któremu kandydujemy, jak on się nazywał? Donald Dump czy Donald...cokolwiek. Oni chcą pozbyć się tego, co przyjęliśmy" - mówił Biden.