Kanclerz Niemiec Angela Merkel w ostatnim czasie kilka razy kontaktowała się z białoruskim prezydentem Alaksandrem Łukaszenką. Jej decyzja była oceniana krytycznie, także w Polsce, która jest celem hybrydowego ataku reżimu z Mińska. Teraz widać już skutki całej tej sytuacji: Łukaszenka wzywa Niemców i Unię Europejską do przyjmowania migrantów.
- W kryzysie związanym z migrantami na Białorusi, którzy chcą przekroczyć granicę z Polską, aby wejść do Unii Europejskiej, Alaksander Łukaszenka liczy na to, że Europa się ugnie
- przekazuje agencja dpa. "Czekam na odpowiedź UE na pytanie o 2000 uchodźców" - przytacza agencja jego uwagę na spotkaniu z gubernatorem Grodna. Agencja dpa dodaje:
"Łukaszenka zwrócił się do Unii Europejskiej , a w szczególności do Niemiec, aby odebrali od nas tych ludzi"
- Chcą przyjechać do Niemiec (...), a my postaramy się pomóc im w każdy możliwy sposób - miał powiedzieć Łukaszenka.
Niemcy zostały postawione w trudnej sytuacji przez decyzję kanclerz Angeli Merkel, która dwukrotnie dzwoniła do Alaksandra Łukaszenki. Rozmowa z białoruskim dyktatorem została negatywnie oceniona przez państwa Unii Europejskiej, w tym Polskę. Wskazywano, że rozmowy z prezydentem Białorusi "legitymizują jego reżim".
Rozmowa przyniosła zaskakujące skutki. Łukaszenka wykorzystał ją i utrzymywał później, że kanclerz jakoby opowiedziała się za "korytarzem humanitarnym" dla 2 tys. migrantów, głównie do Niemiec. Propagandowe media białoruskie dostały kolejny pretekst do kampanii dezinformacyjnej.
- Informacje o takim porozumieniu z Białorusią są nieprawdziwe - próbował ratować sytuację federalny minister spraw wewnętrznych Horst Seehofer. Niemcy muszą teraz prostować każdą z informacji, jaka wychodzi od służb prasowych Łukaszenki.
- Berlin nie akceptuje propozycji Białorusi, aby Niemcy przyjęły 2000 migrantów, którzy obecnie przebywają na terytorium Białorusi
- oświadczył dziś rzecznik niemieckiego rządu, o czym poinformowała agencja Reutera.