- Michael Saakaszwili jest zabijany powoli - w przeciwieństwie do tego, jak Putin zabił naszego wielkiego przyjaciela i prawdziwego lidera Polski prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Uważamy, że zabiła go Rosja i była to kara za wolną Gruzję. Pamiętamy wizytę prezydenta Kaczyńskiego w Gruzji, jego przyjacielskie relacje z prezydentem Saakaszwilim. Prezydent Polski wsparł Gruzję i pomógł jej przetrwać w 2008 r. Jednak właśnie wtedy Władimir Putin obiecał zemścić się na tych, którzy pomagali Gruzinom. Więc zabił Waszego prezydenta, lidera wolnej Europy – mówi portalowi Niezalezna.pl Georgi Chaladze, przyjaciel i bliski współpracownik prezydenta Micheila Saakaszwilego.
Panie Chaladze, jaki jest obecnie stan zdrowia prezydenta Saakaszwilego?
Ostatnim razem miałem szanse go zobaczyć dzień przed wylotem z Gruzji do Warszawy, dokąd przybyliśmy, by w jego imieniu otrzymać Nagrodę Prometejską im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Widziałem człowieka, który wygląda jak żywy trup, jak ktoś, kto jest bliski śmierci. Ten stan jest wywołany otruciem ciężkim metalem, na co mamy dokumentalne potwierdzenie w postaci raportu toksykologicznego, sporządzonego w USA, w Kalifornii. Uważamy, że Micheil Saakaszwili został otruty podczas przetrzymywania go w więzieniu, a ślad prowadzi bezpośrednio do putinowskiego reżymu. Michael Saakaszwili jest zabijany powoli - w przeciwieństwie do tego, jak Putin zabił naszego wielkiego przyjaciela i prawdziwego lidera Polski prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Uważamy, że zabiła go Rosja i była to kara za wolną Gruzję. Pamiętamy wizytę prezydenta Kaczyńskiego w Gruzji, jego przyjacielskie relacje z prezydentem Saakaszwilim. Prezydent Polski wsparł Gruzję i pomógł jej przetrwać w 2008 r. Jednak właśnie wtedy Władimir Putin obiecał zemścić się na tych, którzy pomagali Gruzinom. Więc zabił Waszego prezydenta, lidera wolnej Europy. Teraz zabija powoli naszego prezydenta, mojego przyjaciela.
Sytuację Micheila Saakaszwilego pogarsza czas. Walczymy z czasem, ponieważ każdy dzień spędzony przez niego w celi więziennej oznacza, że ponownie nie otrzyma pomocy medycznej. On potrzebuje natychmiastowej ratunku, którego polski rząd zgodził się udzielić. Polska jest bardzo aktywna w sprawie prezydenta Saakaszwilego od pierwszego dnia jego uwięzienia. Ze względów humanitarnych Polacy robią wszystko, co możliwe – poczynając od interwencji w Parlamencie Europejskim i kończąc na działaniach polskiej ambasady w Tbilisi. Wszyscy nasi przyjaciele w Sejmie, Senacie, w Strasburgu, Brukseli i Tbilisi, wszyscy robią wszystko, co tylko mogą.
Prezydent Saakaszwili przez lata był związany z Ukrainą. Dziś ten kraj, przy wsparciu wolnego świata, broni się przed rosyjską agresją. Ale jak na tę wojnę patrzą obecne gruzińskie władze, które wysłały prezydenta Saakaszwilego do więzienia? Jak wojnę odbiera gruzińskie społeczeństwo i opozycja, którą Państwo reprezentują?
Kiedy mówimy o wojnie w Ukrainie, widzimy kontynuację tego, co się zaczęło w 2008 r. Prezydent Saakaszwili wraz z prezydentem Kaczyńskim uprzedzali resztę świata, że następnie Rosja zaatakuje Krym, Kijów, po nich Polskę i resztę świata. Niestety wówczas nie wierzono im. Świat myślał, że to przesada. Ale czas pokazał, że mieli rację.
Uważamy, że to nie jest rosyjsko-ukraińska wojna. To jest wojna Rosji przeciwko wolnej Europie i wolnemu społeczeństwu całego świata. My postrzegamy wojnę w Ukrainie jako część walki również o naszą wolność. Wiele wysokiej klasy zawodowych wojskowych z Gruzji udało się, aby walczyć, na Ukrainę. Np. bardzo symboliczny jest udział w działaniach wojennych byłego ministra obrony Gruzji Irakli Okruaszwilego, który walczył tam przeciwko Rosji, czy byłego premiera Georgia Baramidzego. Jak równie udział byłego wiceministra spraw wewnętrznych Gruzji Giorgia Lortkipanidzego, który został wiceszefem ukraińskiego wywiadu. Wielu gruzińskich urzędników z czasów prezydenta Saakaszwilego walczy z karabinem w ręku po ukraińskiej stronie. Ponieważ uważamy, że bronimy także naszej przyszłości i naszych dzieci. Wierzę, że wolny świat wygra.
Gdyby Ukraina została zajęta, oni wróciliby do Gruzji, do Polski. Zwariowany pomysł Putina polega na tym, że on chce wskrzesić Związek Sowiecki. Więc nie myśli o Polsce jako o wolnym kraju. Myśli o niej jak o ziemiach „wielkiej Rosji”, która nigdy nie istniała. Będziemy z nim walczyć do końca i nie pozwolimy Putinowi z nami wygrać.
Nie da on rady. Przyszłość należy do wolnego świata, z nowymi członkami Unii Europejskiej – Gruzją, Mołdawią i Ukrainą. Mam nadzieję, że prezydent Saakaszwili, który zdołał zachować państwowość Gruzji w 2008 r., dożyje tego czasu.
Gruzja stała się jednym z kierunków, do którego po napadzie na Ukrainę zaczęli masowo uciekać Rosjanie obawiający się poboru. Jak teraz wygląda sytuacja? Czy przybysze próbują wpływać na Gruzinów?
W 2012 r. prezydent Saakaszwili – jako pierwszy lider w regionie - pokojowo przekazał władzę po przegranych wyborach. Przejęła ją partia, która niestety okazała się ugrupowaniem w pełni rządzonym przez Rosjan. To nie jest prorosyjski rząd, to jest rosyjski rząd. Członkowie rządu w Tbilisi mają rosyjskie paszporty w ramach podwójnego obywatelstwa. Państwo jest rządzone przez rosyjskich oligarchów. Tak np. rosyjski oligarcha Bidzina Iwaniszwili mianował swojego prywatnego ochroniarza ministrem spraw wewnętrznych. Jego drugi osobisty ochroniarz jest szefem służb specjalnych kraju. Premier Gruzji jest prywatnym bankierem Iwaniszwilego, czyli człowiekiem, który osobiście podpisywał dokumenty na wielomilionowe dolarowe transfery. Z kolei ministrem obrony Gruzji jest były szeregowy urzędnik działu wydającego karty plastykowe w banku Kartu, należącym do oligarchy Iwaniszwilego. Więc ludzi są dobierani nie na podstawie kwalifikacji zawodowych, lecz na podstawie tego, na ile są oddani. I wszyscy ci ludzie są powiązani z Iwaniszwilim i są wprost Rosjanami. Działają wyłącznie w interesach Rosji, nie zaś w interesach Gruzji.
Kiedy rozpoczął się atak Rosji na szeroką skalę na Ukrainę, oczywiście niektórzy normalni ludzie z Rosji, którzy nie wspierają polityki Putina, przybyli do Gruzji. Ale my widzimy również, że przybyli także wysłannicy rosyjskich służb specjalnych. Co zagraża gospodarce i bezpieczeństwu kraju. Zwłaszcza zobaczyliśmy ich ślad podczas niedawnych wydarzeń w Tbilisi [w połowie marca w Gruzji odbyły się protesty przeciwko uchwaleniu ustawy o „agentach zagranicznych”, którą określono jako „rosyjską ustawę”]. I w dniu, kiedy młodzi Gruzini wyszli protestować przeciwko „rosyjskiej ustawie”, zobaczyliśmy setki samochodów z rodzinami w środku, opuszczających Gruzję i powracających do Rosji.
Gruzja jest przyjaznym krajem. Jesteśmy ciepłymi i gościnnymi ludźmi. Ale kiedy widzimy, że człowiek jest agentem służb specjalnych, choć próbuje pokazać, że jest przyjacielem, nie wierzymy mu. I dla mnie, jeżeli w trakcie legalnych protestów obywatelskich w Gruzji całe rodziny opuszczają kraj, jest to sygnał, że oni przybyli do kraju nie w pokojowych celach. Oni przybyli dla czegoś innego. I jak tylko zobaczyli, że przegrali, to po prostu wyjechali.
Zakłada się, że około 300 tys. Rosjan przybyło do Gruzji, co by stanowiło około 10 proc. ludności kraju.
Niestety gruziński rząd nie jest transparentny. I my możemy polegać tylko na danych, które widzimy w statystykach. Nie znamy prawdziwych liczb. Może to być więcej niż te 300 tys. Na ulicach Tbilisi obecnie słychać tylko osoby mówiące po rosyjsku. Większość samochodów ma rosyjskie numery rejestracyjne. Restauracje wprowadzają menu po rosyjsku, choć język rosyjski zastąpiliśmy wcześniej angielskim.
My szanujemy literaturę, kulturę Rosji, ale rosyjscy politycy są czerwoną linią, za którą stoi okupacyjna polityka Rosji i Putin. Nie należymy do rosyjskiej ludności, do rosyjskiej orbity. Należymy natomiast do orbity Unii Europejskiej, wraz z Polską, Ukrainą, i innymi środkowoeuropejskimi państwami. Jesteśmy państwem europejskim, nie zaś byłym Związkiem Sowieckim.
A czy możemy powiedzieć, że kwestia wolności prezydenta Saakaszwilego zależy wprost od decyzji Putina?
Tak, ja tak uważam. Jedynym, kto czerpie korzyści z obecnej sytuacji Micheila Saakaszwilego, jest Putin. Jest jedynym na całym świecie, kogo to cieszy. W 2008 r. Putin stwierdził, zacytujmy wprost – „powieszę Saakaszwilego za jaja”. I od tego czasu próbuje zemścić się na Micheilu, a teraz stara się go zabić. Widzę, że świat stara się do tego nie dopuścić. Ale musimy się pospieszyć, ponieważ Micheil może być już martwy, kiedy my wygramy.
Zresztą nie tylko ja widzę, że sytuacja jest jasna - to jest osobista zemsta Putina, realizowana przez rosyjskiego oligarchę Iwaniszwilego w Gruzji. Jak Putin i Iwaniszwili są powiązani? Jeżeli rosyjski oligarcha Iwaniszwili sprzeciwi się decyzjom Putina, jego życie będzie zagrożone. Wiemy, jak Putin zabija ludzi, których nie lubi. Prezydent Saakaszwili został otruty jak Nawalny czy Skripal. Każdy, kto sprzeciwia się Putinowi, umiera od kuli, w wyniku „wypadku” czy otrucia. I wiemy, że jeżeli Iwaniszwili pójdzie przeciwko Putinowi, umrze. A on nie chce tego i woli trzymać Micheila do śmierci, niż samemu umrzeć.
Czy Micheil Saakaszwili mógł nie wracać do Gruzji w październiku 2021 r.?
Tak, mógł. Ale prezydent Saakaszwili jest mężem stanu. Pamiętam bardzo dobrze, jak w 2008 r. [w momencie ataku Rosji] zadzwonił jego telefon. Na linii był prezydent USA, który powiedział: „Micheil, samolot jest gotowy. Ewakuujemy Ciebie i Twoją rodzinę z kraju”. Micheil, długo się nie zastanawiając, odpowiedział: „Nie potrzebuję samolotu. Potrzebuję, by mój kraj przetrwał, by walczył przeciwko Rosji”. I został w kraju. Bez tego Rosjanie zajęliby Tbilisi i zostalibyśmy regionem Rosji. Podobnie stało się z Zełenskim. Który też dostał telefon z propozycją opuszczenia Kijowa i ewakuacji do USA, ale również odmówił.
Wracając do Gruzji - prezydent Saakaszwili wiedział o ryzyku. Ale wiedział też, że bez jego udziału procesy polityczne w kraju w całości zejdą do poziomu rosyjskiej rzeczywistości. Więc to była jedyna właściwa decyzja – wrócić do kraju [po ośmioletniej nieobecności]. Jednak prawda jest też taka, że Rosja była bardzo zainteresowana, by oddzielić Micheila od Zełenskiego. Ponieważ Zełenski jest prezydentem-bohaterem, który teraz także ma doświadczenie w walce przeciwko Putinowi. Gdyby ci dwaj bohaterowie walki o wolny świat z Putinem połączyli siły, to zwiększyłoby ich szansę na wygraną. Dlatego w interesie Rosji było, by prezydent Saakaszwili wrócił do Gruzji, i go tam uwięzić. Ponieważ dziś siedziałby on w CNN, jutro w BBC, a pojutrze w SkyNews. I dotarłby do każdego premiera lub prezydenta na świecie, by pomoc prezydentowi Zełenskiemu.
Pamiętam, jak rosyjska propaganda przedstawiała Zełenskiego. Tak jak w przypadku Micheila mówiła, że Zełenski jest słaby, boi się walczyć, że jest komediantem, nie potrafi rządzić krajem. Ale widzimy, że on jest gwiazdą polityki światowej, człowiekiem wolnego światu, liderem. Jesteśmy dumni z tego, co robi teraz.
Nadal wierzę, że powrót Michela do kraju to nie jest koniec. To tylko początek historii. Wierzę, że on ma misję do spełnienia nie tylko w Gruzji, ale też w całym regionie.
Nagroda Prometejska im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego zostanie wręczona już dziś. Jednak wczoraj deputowana gruzińskiej rządowej partii Eka Sepaszwili powiedziała: „Niewykluczone, że za nagrody zapłaciła rodzina trzeciego prezydenta”… Jak Pan skomentuje te słowa?
Niedawno w imieniu prezydenta Saakaszwilego otrzymaliśmy nagrodę w Norwegii im. Sjura Lindebrække’a za demokrację i prawa człowieka. I od razu po wręczeniu nagrody ambasador Norwegii w Gruzji został wezwany do gruzińskiego MSZ. Mieliśmy do czynienia z politycznym protestem gruzińskiego rządu, którego przedstawiciele oświadczyli, że prezydent Saakaszwili nie powinien był zostać odznaczony.
Członkini parlamentu, która we wtorek zarzuciła, że rodzina Saakaszwilego, „zapłaciła pieniądze za nagrodę”, nie jest pierwszy. Z każdym naszym sukcesem, po każdym naszym kroku, oni nazywają członków Parlamentu Europejskiego przekupionymi. Oni twierdzą, że prezydent Ukrainy jest rzekomo przekupiony przez wszystkich, kto jest po jasnej stronie. I takie słowa są obraźliwe dla Polski i Polaków. Paradoksalnie mówią to ludzie, którzy doszli do władzy nie dzięki kwalifikacjom, a dzięki pieniądzom. Oni nie znają innych dróg awansu, jak tylko przekupstwo. Dlatego nigdy nie zobaczymy oligarchy Iwaniszwilego, otrzymującego jakąkolwiek nagrodę, jeżeli za nią nie zapłaci.
Choć trzeba przyznać, że wolność słowa polega na swobodnym wyrażaniu opinii. Więc ci członkowie parlamentu, poprzez to, jak mówią o Polsce, mają prawo demonstrować, jak głupi albo skorumpowani sami są.
Z drugiej strony – jest mi żal i przepraszam Polskę i naszych przyjaciół za taką obrazę. Zwłaszcza, że tu na stole przed nami leży dokument z podpisem prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który 3 marca 2008 r. odznaczył Micheila Saakaszwilego Krzyżem Wielkim Orderu Zasługi RP za „wybitne zasługi w rozwijaniu współpracy między Rzeczpospolitą Polską a Gruzją”. I teraz my otrzymujemy w imieniu prezydenta Saakaszwilego Nagrodę Prometejską im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego portalu Niezalezna.pl.
Jesteśmy bardzo wdzięczni i dziękujemy portalowi Niezalezna.pl za organizowanie takiego wydarzenia, szczególnie w tak trudnym czasie. Prezydent Saakaszwili ucieszył się i był dumny z otrzymania tej nagrody.
W latach prezydentury Micheila Saakaszwilego Pan towarzyszył mu. Spotykał też prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Byłem świadkiem wizyty prezydenta Kaczyńskiego w Gruzji w 2008 r. Prezydent Saakaszwili i on udali się na linię ognia. Jak tylko [rosyjscy wojskowi] dowiedzieli się, że przybył prezydent Polski, zobaczyli, jak odważnie wysiadł z samochodu, zaczęli strzelać w powietrze. I pamiętam, jak Micheil Saakaszwili i Lech Kaczyński powiedzieli ochronie, że się nie boją. I że demonstracyjnie wysiądą z samochodu i to pokażą. To był symbol odwagi. „Zostaniemy, by chronić ziemię Gruzji w imieniu wolnej Europy”. To był jeden z najbardziej odważnych momentów, który widziałem – prezydent Kaczyński stojący i słuchający strzałów rosyjskich karabinów Kałasznikowa. A przecież nie mieliśmy pewności, czy nie będą do nas strzelać.
Pamiętam także słowa, które prezydent Kaczyński powiedział tego samego dnia wieczorem. Mieliśmy przyjacielską kolację. On był bardzo zmęczony. W pewnym momencie podszedł do profesor Giuli Alasanii, matki prezydenta Saakaszwilego, wziął ją za przedramię i powiedział, patrząc, jak Micheil żegna się z innymi prezydentami: „Profesor Alasania, kiedy patrzę na Pani syna, on przypomina mi mnie samego w młodości”. I to był bardzo ciepły moment. To była prawdziwa przyjaźń. On był prawdziwym przyjacielem Gruzji. I myślę, że gdyby Lech Kaczyński żył, Micheil nie byłby teraz w więzieniu. Na pewno.