Koszulka "Nie Bać Tuska" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Dziennikarka śledcza pomaga ofiarom gwałtów rosyjskich żołnierzy. „Niektórzy przemówią dopiero po latach”

Po wojnie w byłej Jugosławii, gdzie ucierpiało prawie 20 tys. kobiet, niektóre ofiary gwałtów opowiadały o swoich przeżyciach dopiero wiele lat później. To samo czeka nas. Niektórzy przemówią dopiero po latach. Mam jednak nadzieję, że nawet wtedy wszyscy winni zostaną ukarani dzięki tworzonemu teraz specjalnemu trybunałowi – mówi w rozmowie z portalem Niezalezna.pl Julia Zabelina, wolontariuszka, dziennikarka i psycholog, która pomaga funkcjonariuszom organów ścigania badać i dokumentować przestępstwa seksualne popełniane przez rosyjskich żołnierzy na Ukrainie.

zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne
https://www.facebook.com/MinistryofDefence.UA/photos

WERSJA UKRAIŃSKA / Українська версія

Co sprawiło, że zaczęła Pani badać ten temat, identyfikować i dokumentować przestępstwa seksualne popełnione przeciwko Ukraińcom?

Oczywiście jeszcze zeszłej wiosny słyszałam o zbrodniach popełnianych przez okupantów na zajmowanych przez nich terenach, w szczególności w obwodach czernihowskim i kijowskim. Po odbiciu tych terenów przez Ukrainę zaczęłam jeździć tam jako wolontariuszka i dziennikarka i słyszałam te historie bezpośrednio z ust ludzi, którzy ucierpieli. Słyszałam historie o przemocy, o tym, jak torturowano dorosłych i dzieci.

Po raz pierwszy osobiście zetknęłam się z taką historią, kiedy pojechałam jako wolontariuszka na dopiero co wyzwolony teren w obwodzie charkowskim. Była to wioska niedaleko Iziumu [miasta na wschodzie Ukrainy]. Kiedy rozdawaliśmy ludziom żywność, oni opowiadali nam, jakie okropności przeżyli w czasie okupacji.

Jedna z kobiet powiedziała, że w ich wsi Rosjanie gwałcili nastolatki. W ogóle była to straszna historia, najpierw te 12-13-letnie dziewczynki zostały zaprowadzone do Rosjan przez własnych rodziców, bo obiecano im za to pomoc humanitarną. Rodzice tam są z nizin społecznych. Jedna z dziewczyn nawet zaszła w ciążę.

Przekazałam te informacje do specjalnego wydziału Prokuratury Generalnej Ukrainy, który zajmuje się śledztwami dotyczącymi takich przestępstw. Teraz, o ile mi wiadomo, ofiary są w złym stanie psychicznym.

A potem zaczęłam poznawać inne historie, dzięki projektowi pomocy psychologicznej Assisto, którego specjaliści pracują właśnie z takimi ofiarami. Jeździłam pracować z funkcjonariuszami Prokuratury Generalnej na terytoriach wyzwolonych z okupacji w celu odnalezienia ofiar i mam zamiar pojechać jeszcze raz.

Co jest dla Pani najtrudniejsze w tych dochodzeniach?

Na pewno słyszeć te historie od ofiar, zwłaszcza szczegóły. Kiedy po raz pierwszy usłyszałam historię o gwałcie, popłakałam się. Może to było nieprofesjonalne, ale kiedy dokładnie słyszy się, jak kobieta została zgwałcona i że grożono jej śmiercią, trudno to znieść. Nie do zniesienia jest też słuchanie o strasznych rzeczach, jakie robiono dzieciom. Trudno pogodzić się z tym, że jest to trauma na lata.

W jaki sposób praca śledczych i dziennikarzy pomaga w dokumentowaniu przestępstw przeciwko ludzkości? Na czym polegają trudności w dokumentowaniu takich przestępstw?

Udokumentowanie takich przestępstw jest utrudnione przede wszystkim dlatego, że nie wszystkie ofiary chcą kontaktować się z organami ścigania. Obecnie wiele osób wciąż nie opowiedziało, co się z nimi stało. Ponieważ są w trudnym stanie emocjonalnym i boją się. W naszym społeczeństwie wciąż istnieje kultura potępiania ofiar, mówienia, że one same są winne lub same poszły do Rosjan. Chociaż nikt nie rozumie, że nawet jeśli poszły same, to pod jaką presją to wszystko się działo.

Ponadto takie osoby mogą się wstydzić, zwłaszcza mężczyźni. Niektórzy mogą nawet mieć zachowania samobójcze po tym doświadczeniu.

Na przykład po wojnie w byłej Jugosławii, gdzie ucierpiało prawie 20 tys. kobiet, niektóre opowiadały o swoich przeżyciach dopiero wiele lat później. To samo czeka nas.

Niektórzy przemówią dopiero po latach. Mam jednak nadzieję, że nawet wtedy wszyscy winni zostaną ukarani dzięki tworzonemu teraz specjalnemu trybunałowi. Chociaż trudno będzie udowodnić, że winne temu jest najwyższe kierownictwo Rosji.

Nowo utworzony wydział Prokuratury Generalnej Ukrainy, który bada zbrodnie popełnione na tle seksualnym w czasie wojny, działa bardzo profesjonalnie, więc nadal uważam, że wszyscy odpowiedzialni zostaną ukarani. I już nawet znaleziono osoby, które gwałciły Ukraińców.

Wolontariusze, dziennikarze, psycholodzy bardzo pomagają stróżom prawa. Czasami dowiadują się o losie którejś z ofiarach, zanim do niej dotrą stróże prawa. Tak było na przykład w obwodzie charkowskim. Informacje, w posiadanie których weszłam wcześniej niż śledczy, przekazałam prokuratorom. Przez znane mi środowisko wolontariuszy pomogłam również zidentyfikować ofiary w Chersoniu. Wszystkie te osoby złożyły już pisemne zeznania do prokuratury.

Gdzie osobiście Pani wyznacza etyczną granicę między informacjami ważnymi dla społeczeństwa a intymnymi? 

To jest ważne i trudne pytanie. Komunikując z ofiarami zarówno jako psycholog, jak i dziennikarz, radzę tym osobom ukrywać twarze i nazwiska, ponieważ niesie to ze sobą pewne dalsze zagrożenie dla takich osób. Ukraińskie media bardzo lubią szum, niestety, delektując się szczegółami, chociaż czy sam fakt tego, że ktoś został zgwałcony przez Rosjan, to za mało? Nawet niektórzy ukraińscy urzędnicy lubili delektować się szczegółami, wprowadzając w ten sposób ofiary w błąd lub wywołując u nich traumę. Jeśli ktoś jest dorosły, pracuje już z psychologiem i czuje się na siłach, by opowiedzieć pewne fakty ze swojej historii, to niech to robi. Ale powtarzanie tego samego kilka razy, biorąc pod uwagę komunikację z organami ścigania, może być dodatkową traumatyczną sytuacją. Dlatego jestem za tym, aby fakty dotyczące gwałtu i przemocy były relacjonowane, ale bez nadmiernej detalizacji.

Ale czy mogłaby Pani w ogólnikach napomnieć o jakichś historiach, które Panią wstrząsnęły?

Wstrząsnęła mną historią 4-letniej dziewczynki. Nie możemy opowiadać wszystkich szczegółów. Jednak z tą dziewczyną dokonano pewnych czynności o charakterze seksualnym, jest ona obecnie najmłodszą udokumentowaną ofiarą działań Rosjan. Widziałam jej twarz, piękne niebieskie oczy i nadal nie mogę tego zapomnieć. Teraz pracują z nią psychologowie.

Inna historia dotyczy mężczyzny, który był torturowany na terenie aresztu śledczego w Chersoniu, gdzie rosyjscy okupanci urządzili własną izbę tortur i zwozili tam wszystkich – kobiety i mężczyzn, działaczy, wolontariuszy. Gwałcili mężczyzn gumowymi pałkami, wyprowadzali ich na korytarz i bili, przyczepiali druty do genitaliów i przewodzili prąd elektryczny. To także jest przemocą seksualną, ważne jest, aby zrozumieć, że nie chodzi tylko o gwałt. Rozmawiałam z takimi ludźmi. Przeżywają traumę i nie wrócą szybko do normalnego życia, jeśli w ogóle.

Jeszcze jedną kobietę i jej sąsiadkę gwałcono przez całą noc we wsi w obwodzie kijowskim, kiedy chciała uciec, grożono jej zbiorowym gwałtem.

Ile mamy dziś oficjalnie udokumentowanych przestępstw?

Obecnie, według danych Prokuratury Generalnej Ukrainy, udokumentowano 171 przestępstwo związanych z przemocą seksualną, do których doszło w czasie wojny.

Wśród nich jest 39 mężczyzn.

Ale to wszystko są dane umowne. Jako psycholog wiem, że są ofiary, które jeszcze nie skontaktowały się z organami ścigania. Jak już powiedziałam, to potrwa lata.

Dlatego w tym trudnym temacie pomoc jest bardzo potrzebna i to po dłuższym czasie. Trzeba pracować z poszkodowanymi, aby przywrócić ich do życia. To wymaga czasu, pieniędzy i ludzi, którzy są gotowi do pracy w tym temacie.

Wołodymyr Buha - ukraiński dziennikarz, autor tekstów piosenek, były wieloletni korespondent Działu Świat „Gazety Polskiej Codziennie”.

Tłumaczyła - Olga Alehno

 



Źródło: niezalezna.pl

 

#Ukraina #gwałty #śledztwo

Wołodymyr Buha
Wczytuję ocenę...