Wczoraj w Berlinie odbyły się uroczystości upamiętniające zamach z 19 grudnia 2016 r., w którym islamski terrorysta zamordował polskiego kierowcę ciężarówki Łukasza Urbana, a następnie wjechał jego pojazdem w bożonarodzeniowy jarmark, zabijając kolejnych 11 osób. W miejscu tragedii odsłonięto pomnik ku czci ofiar ataku. Ich rodzinom rząd w Berlinie wciąż nie zapewnił odpowiedniego wsparcia.
Wczorajsze uroczystości rozpoczęły się o godz. 10 od przemówienia prezydenta Niemiec Franka-Waltera Steinmeiera poświęconego wspomnieniom wydarzeń z 19 grudnia ub.r. – W rocznicę zamachu opłakujemy wszystkie ofiary tego zbrodniczego aktu. Zginęli ludzie z wielu krajów: Polski, Czech, Ukrainy czy Włoch, którzy mieszkali w Berlinie lub przyjechali tu na święta czy do pracy – przypomniał niemiecki prezydent. Steinmeier przyznał również, że niemieckie służby popełniły kilka błędów, które nie uchroniły przed atakiem dokonanym przez Tunezyjczyka Anisa Amriego.
Wczoraj w południe w pobliżu berlińskiego kościoła Pamięci na Breitscheidplatz odsłonięto pomnik, na którym wyryto nazwiska wszystkich ofiar zamachu. Złożono również białe róże i zapalono znicze.
Oprócz prezydenta Steinmeiera w uroczystości wzięli udział kanclerz Angela Merkel oraz rodziny poszkodowanych, z którymi szefowa niemieckiego rządu spotkała się na prywatnej rozmowie w poniedziałkowy wieczór. Choć w jej trakcie Merkel zapewniła o udzieleniu wszelkiej pomocy, w niemieckich mediach dużo uwagi poświęca się licznym zaniedbaniom w tej kwestii. Wczorajszy „Bild” przypomina m.in. list otwarty rodzin ofiar zamachu w Berlinie, w którym wytykają one liczne błędy niemieckiej administracji. Chodzi m.in. o biurokratyczne przeszkody w dostępie do odszkodowań, niewzięcie politycznej odpowiedzialności i nieprzyznanie się władz do bierności służb, która doprowadziła do tragedii.
Więcej w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".