Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Świat

Papież Franciszek i duch rewolucji w Kościele. "Był prezentem dla lewicowych środowisk"

Papież Franciszek, pontifex z dalekiego kontynentu, sprowadził do Kościoła rewolucyjny niepokój. W odróżnieniu od swojego poprzednika, Benedykta XVI, bliższa mentalnie była mu ideowa lewica. Dla wielu postępowych katolików, zarówno świeckich, jak i duchownych, była to zmiana na lepsze. Ale duch zmiany, nawet jeśli była to zbyt często „teologia nieścisłych wypowiedzi”, może okazać się niemałym kłopotem dla Kościoła, którym przez 12 lat rządził południowoamerykański jezuita.

Papież Franciszek, jezuita Jorge Mario Bergoglio, został wybrany na głowę Kościoła rzymskokatolickiego w marcu 2013 r. Był prezentem dla lewicowych środowisk w Kościele i poza nim. Okazał się za to coraz surowszym ojcem dla tradycjonalistów. I to takich, którzy szczerze pragną żyć w jedności z Watykanem. Jego płomienne oskarżenia pod adresem globalnego, coraz bardziej chciwego kapitalizmu, jego ekologiczne nauczanie, zawarte choćby w „Laudato si”, dały się odczytać jako konsekwentny wykład katolickiej nauki społecznej. Ale tam, gdzie mierzył się z kwestiami obyczajowymi, ku zdumieniu licznych wierzących nie wahał się postępować rewolucyjnie. Bardzo mocno skomentował to w rozmowie z PAP – już po śmierci papieża – ks. prof. Andrzej Kobyliński, kierownik Katedry Etyki UKSW w Warszawie. 

Reklama

Rewolucja doktrynalna Franciszka?

Duchowny mówił o rewolucji doktrynalnej Franciszka, wprost wymieniając deklarację „Fiducia supplicans” („Błagająca ufność)” z 2023 r., która umożliwia błogosławienie związków homoseksualnych w Kościele katolickim. I choć Franciszek pokazywał światu pełne empatii oblicze, żelazną ręką decydował o tym, kto jak wysoko mógł wspiąć się w kościelnej hierarchii. Ksiądz Kobyliński mówi bez ogródek:

„Nie szukał równowagi między katolicyzmem konserwatywnym a liberalnym, ale mianował wyłącznie tych duchownych, którzy zgadzali się z jego rozumieniem prawd wiary i moralności. W związku z tym wszystko wskazuje na to, że tak ukształtowane kolegium wybierze następcę Franciszka, który będzie kontynuatorem jego rewolucji”.

Pełnoskalowa napaść Rosji na Ukrainę w lutym 2022 r. nam, Polakom, dała naprawdę gorzką lekcję tego, jak Franciszek rozumie geopolitykę. Uwaga o „NATO szczekającym u drzwi Rosji”, wygłoszona w maju w tamtym roku na łamach lewicowego włoskiego dziennika „Corriere della Sera”, gdy nikt przytomny nie miał już wątpliwości, że Moskwa posługuje się terrorem, by odbudować pozycję imperium, zbyt wiele powiedziała o jego nastawieniu wobec zachodniego świata. Południowoamerykańskie kompleksy i resentymenty dały o sobie wówczas znać zdecydowanie zbyt mocno. Oczywiście papież nie głosił tego rodzaju tez ex cathedra. Przeciwnie, jak w niemal każdej kwestii lubował się w niedopowiedzeniach, grach słów, sprostowaniach. 

Komunikacja z niedopowiedzeń

Gdy dekadę temu przeprowadziłem dla „Frondy Lux” wywiad z wieloletnim naczelnym „Christianitas” Pawłem Milcarkiem, bardzo wówczas ostrożnym w ocenach pontyfikatu Franciszka, ten nieco zgryźliwie skomentował, że papież „został autorem wielu wypowiedzi zdementowanych przez rzecznika Watykanu”. Przez kolejne lata tego rodzaju sytuacji tylko przybywało. Niemal autorytarny w wielu sprawach administracyjnych Ojciec Święty uczynił z doktrynalnych niedopowiedzeń komunikacyjną szkołę. Ale bardziej czujni katolicy zauważyli, że to jest sposób Franciszka na „korekty” katolickiego nauczania. I to w sposób, który prowokuje do coraz mocniejszych pytań, czy kilkunastoletni pontyfikat nie był mocno lewicową dogrywką z Soboru Watykańskiego II. I to nie tylko w kwestiach starej liturgii, do której ze znacznie większą aprobatą odnosił się Benedykt XVI. Papież Franciszek wprowadził do Kościoła etykę świata w sprawach nierozerwalności małżeństwa i – w bardziej stonowany, ale dość jednoznaczny sposób – kwestii związków homoseksualnych. 

Papież już stoi przed Bogiem

Wrócę raz jeszcze do wywiadu z ks. prof. Andrzejem Kobylińskim. Duchowny mówi rzecz szczególnie niepokojącą: „Istnieje ryzyko realnej schizmy w Kościele katolickim, stąd największym wyzwaniem najbliższych dziesięcioleci będzie zachowanie jedności, żeby nie rozpadł się on na różne frakcje konserwatywne czy liberalne, tak jak to jest w innych wyznaniach”. Kto zna dzieje reformacji/protestantyzmu, ten wie, że bardzo szybko tamtejsze denominacje podzieliły się, sfanatyzowały albo skrajnie zeświecczały. Protestantyzm jest najbardziej uwikłaną w podziały częścią chrześcijańskiego świata. Wymowny jest fakt, że katolicki duchowny, dobrze wykształcony teolog, ma odwagę tak mocno podsumowywać pontyfikat Franciszka. 

Zapewne wielu progresywnych katolików nie zgodziłoby się z tak krytyczną oceną papieża z dalekiego kontynentu. Ja sam przed kilkunastoma laty witałem Franciszka z radością i nadzieją na pontyfikat bliższy tematom społecznym. Wszak to jezuici, co może nie zawsze po nich widać, przez lata posługiwali się niewielką książeczką znaną jako „Preferencyjna opcja na rzecz ubogich”. Kłopot w tym, że pytanie o ciągłość i zmianę w Kościele jest jednym z fundamentalnych nie tylko dla tej wspólnoty religijnej, nie tylko dla naszej cywilizacji, ale szerzej dla świata, który chrześcijaństwo przemieniło przed stuleciami. Papież stoi dziś przed Bogiem, pozostaje więc gorąco modlić się za niego, by na szalach sprawiedliwości i miłosierdzia znalazł wiekuiste szczęście. A my pomyślmy, jaką lekcję nam pozostawił pontyfikat Franciszka.   
 
 

Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Reklama